Fantastyczy świat Ivana Kotowicza - wywiad z Kajetanem Kusiną i Michałem Ambrzykowskim

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 13-09-2014 23:31 ()


Marcin: Opowieść przygodowa obfitująca w wątki paranormalne i spiskowe teorie dziejów - „Niesłychane losy Ivana Kotowicza” - z pewnością będzie wyróżniać się na polskim rynku komiksowym...

 

Kajetan Kusina: Wydaję mi się, że chęć zrobienia czegoś nowego powinna być motorem napędowym działań każdego twórcy. Gdy wymyślałem fabułę nie siliłem się, aby być oryginalnym, miałem ochotę na opowiedzenie takiej historii jaką sam chciałbym przeczytać, a że tego typu opowieści jest na naszym rynku niewiele, to już inna sprawa.

 

Michał Ambrzykowski: Początkowym impulsem było powstanie postaci. Z początku miał to być jednostronicowy żart. Jednak gdy zacząłem szkicować Kotowicza w różnych sytuacjach, podczas różnych szalonych przygód, obydwaj stwierdziliśmy, że postać ma potencjał na coś znacznie więcej. Prawdę mówiąc chciałem w ten sposób trochę namówić Kajetana by nie poprzestawać na jednej stronie. I udało się.

 

Główny bohater komiksu to... antropomorficzny kot. Popkulturowe skojarzenia mogą  nas prowadzić na przykład do Blacksada, choć w Waszym przypadku ludzkie postacie łączą się – dosłownie – ze zwierzęcymi bohaterami. Skąd, u licha, pomysł na tak nieszablonowe podejście i jak właściwie powstał pomysł na Iwana?

 

Michał: Nigdy nie myślałem o Kotowiczu jako o polskiej wersji innego bohatera z zachodu. Inspiracje scenariuszowe tu i tam się pojawiają jednak sama postać jest pomysłem trochę z kosmosu.  To przedziwne połączenie rosyjskiego romantyzmu z przerysowaną przemocą rodem z filmów Rodrigueza czy Tarantino. Na samym początku Ivan był prostym fotomontażem, który wymyślił kolega Kajetana. Było to połączenie zdjęcia głowy kota ze zdjęciem tułowia rosyjskiego żołnierza. Kajetan zapytał czy może go wykorzystać i kolega się zgodził. Wówczas był to tylko plan na jedną stronę. Dostałem zdjęcie fotomontażu, zacząłem szkicować postać po swojemu i tak się zaczęło to o czym mówiłem wcześniej. Potem zaczęliśmy dodawać do tej postaci coraz więcej, a ona stawała się coraz ciekawsza, a powstawanie tego komiksu było i nadal jest dla nas świetną zabawą.

 

Kajetan: To była iskra, która nieźle rozpaliła moją wyobraźnie. Siadając do kilku pierwszych stron nie miałem pojęcia co właściwie robię. Ale szybko w mojej głowie zaczęła się pojawiać całkiem konkretna wizja. Problem z wytłumaczeniem jest taki, że nie potrafię cofnąć się w myślach do momentu, kiedy te postacie jeszcze nie żyły w mojej głowie.

Na pierwszych stronach albumu nakreśliliście świat, w którym początek XX wieku – targany ideami komunizmu, kapitalizmu, wojny i pokoju – obserwowany jest z perspektywy małej radzieckiej wsi. Jak ważny jest dla Was research historyczny?

 

Kajetan: Staramy się, aby komiks trzymał się realiów tamtych lat, ale nie jesteśmy też fanatykami, w końcu to historia fantastyczna. Zawsze lubiłem książki historyczne, zwłaszcza o radzieckiej Rosji dlatego też reasearch jest dla mnie dodatkową uciechą. Właśnie kończę czytać książkę „Stalin. Na dworze czerwonego Cara”. Fascynująca lektura, która podsunęła mi kilka pomysłów.

 

Michał: Research historyczny jest ważny w kwestii nakreślenia tła akcji. Po to, aby wątki fantastyczne były ciekawe, realistyczna część tła musi być wiarygodna. Rysując komiks staram się gromadzić rozmaite stare zdjęcia i rysować świat takim jaki wówczas był. Staram się by nie było błędów (typu „ta broń nie była w danym roku używana”), bo ludzie przyglądają się szczegółom bardziej niż się wydaje.

 

Czy możecie nam zdradzić więcej informacji na temat świata przedstawionego? Z prologu dowiadujemy się, że punktem zapalnym fabuły będzie stalinium, substancja, dzięki, której przyszłość ówczesnej Rosji może być naprawdę niesamowita...

 

Michał: Świat Ivana jest światem, w którym realizm miesza się z fantastyką, obok znanych z historii osób i wydarzeń pojawią się w nim przedziwne istoty, walczące ze sobą tajne organizacje, walka o dominację, a w samym środku wciągnięty w to nasz główny bohater. Najważniejszym tego punktem jest stalinium, które nie tylko jest potężną substancją, ale też jego właściwości wpłyną na sposób w jaki historia jest przedstawiana. Nic więcej nie chcę tutaj mówić, żeby nie powiedzieć za dużo ;)

 

Kajetan: Jak wyżej, o stalinium za dużo nie możemy powiedzieć, bo odkrywanie jego tajemnicy będzie istotnym elementem fabuły. Dodam tylko, że nie tylko przyszłość Rosji może być naprawdę niesamowita, w przeszłości substancja też miała duży wpływ na losy świata.

 

Przy okazji promocji Waszego komiksu wspominacie o odwołaniach do „weird-fiction”. Wydaje mi się, że inspirację „Hellboyem”, jak i „Ligą niezwykłych dżentelmenów”, można odnaleźć nie tylko za sprawą samej fabularnej otoczki, ale także w przypadku szaty graficznej.

 

Michał: Tak, jeśli chodzi o styl sporo czerpię z „Hellboya”, aczkolwiek nie z samego Mignoli, a bardziej z jego naśladowców takich jak Duncan Fegredo. W mojej opinii rozwija on i ulepsza styl Mignoli. W podobny sposób i ja dodaję coś od siebie do tego stylu. Powstaje z tego coś nowego, a ja sam świetnie się tym bawię, bo taki typ kreski bardzo mi pasuje.

Przygody Iwana są dla Was pełnoprawnym debiutem?

 

Kajetan: Ja doświadczenie mam niewielkie. Zrobiłem z Michałem komiks na festiwal w Łodzi w 2012 r. i wziąłem udział w zeszłorocznej edycji projektu 24h organizowanego przez gdańską bibliotekę. Komiksy chciałem tworzyć wcześniej, ale jakoś się tak pechowo złożyło, że nie mogłem znaleźć kogoś z kim mógłbym się za to zabrać. Komiks był w moim życiu od małego. Dość klasyczna sytuacja, najpierw komiksy z TM-Semic kupowane przez starszego brata, „Kaczory Donaldy” czytane przez mamę i potem przerwa aż do liceum, kiedy to zacząłem poznawać poważniejsze oblicze tego medium. Zaczęło się od fascynacji „Sandmanem”. Dużym punktem zwrotnym było zapisanie się do Biblioteki Komiksowej, która wtedy jeszcze mieściła się na Gdańsku – Morenie. Dało mi to dostęp do niezliczonej ilości komiksów, których w inny sposób nigdy bym nie przeczytał. I jakoś to się tak toczy dalej.

 

Michał: Właściwie rysuję odkąd pamiętam. Kotowicz nie jest moim debiutem komiksowym, aczkolwiek jest pierwszym moim komiksem, który spotkał się z tak pozytywnym odzewem szerszej publiczności. Oprócz prac, o których wspomniał Kajetan mogę dodać, że w zasadzie każda moja praca dyplomowa była komiksem. W liceum plastycznym na pracę dyplomową przygotowałem adaptację komiksową „Pawła i Gawła”, na pracę licencjacką na Akademii Sztuk Pięknych wykonałem komiks „Apokalipsa Świętego Jana”, a na pracę magisterską komiksową adaptację Stanisława Lema „Eden”. Za każdym razem czerpałem z gotowych materiałów, takich jak książki, gdyż nigdy nie miałem umiejętności do pisania własnych scenariuszy. Dlatego mam szczęście, że Kajetanowi wychodzi to tak świetnie.

 

Potraficie się nawzajem uzupełniać, a dodatkowo nad całym projektem patronuje Szymon Holcman. Może właśnie powiew świeżości młodych talentów z doświadczeniem i wsparciem weteranów polskiej sceny komiksowej będzie szansą na zaistnienie, a także komercyjny sukces?

 

Michał: Chętnie słuchamy różnych sugestii osób doświadczonych odnośnie tego, w jaki sposób się promować. Jeśli zaś chodzi o samą treść komiksu, powstaje ona wyłącznie w głowie Kajetana (z drobnymi tu i tam sugestiami moimi). Byłem w sporym szoku kiedy zobaczyłem, że ludzie doświadczeni w tej materii patrzą na nasz projekt tak przychylnie. Jesteśmy im bardzo wdzięczni. Prawdą jest, że dobrze się z Kajetanem dogadujemy. Styl pisania Kajetana pasuje do mojego stylu rysowania. Jednocześnie obydwoje posiadamy spore zamiłowanie do zabawy popkulturą, które często wykorzystujemy w komiksie. Dajemy sobie oboje duże pole do manewru i pracujemy z wielką swobodą, przez co nikt nie czuje się ograniczany.

 

Kajetan: Tak chyba powinno działać zdrowe środowisko komiksowe. Nasza pasja początkujących daje nam dużo energii, ale jesteśmy świadomi, że nie mamy pojęcia o wielu pułapkach czyhających po drodze. Na szczęście, jak na razie wszyscy ludzie, którzy wplątują się w sprawę Ivana są bardzo przychylni i pomocni :). Ja sam czuję się bardzo zmotywowany jak widzę wśród nazwisk osób, które nas wsparły na wspieram.to, szanowanych przeze mnie twórców.


comments powered by Disqus