„Tajfun: Nowe reguły gry” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 05-02-2014 18:01 ()


Od chwili, kiedy dziarski przedstawiciel agencji „Nino" zadebiutował na łamach „Świata Młodych" upływa właśnie równe trzy dekady. Wydawałoby się zatem, że płowowąsy zawadiaka w pełni zasłużył na sowitą emeryturę. Tymczasem o wylegiwaniu się na plażach jednego z kurortowych asteroidów w przypadku Tajfuna najzwyczajniej nie może być mowy.

Chciałoby się bowiem rzec: „Ojczyzna w potrzebie". Bo rzeczywiście Federację Planet zdaje się toczyć korupcja aż po same szczyty społecznej hierarchii. Równocześnie do głosu dochodzą separatyści rodem z planety o swojsko brzmiącej nazwie Hava'na'cooba, gdzie doszło do przewrotu politycznego połączonego z żądaniem przyznania szerokiej autonomii. Decydenci Federacji Planet nie są zdecydowani jak ustosunkować się wobec tych żądań: pójść na kompromis z rewolucyjnym reżimem czy też zdławić go siłą póki jeszcze nie okrzepł? Porażki w starciach zbrojnych z secesjonistami sprawiają, że prezydent Federacji bierze pod uwagę możliwość usankcjonowania faktów dokonanych. Zwłaszcza, że nowe władze zbuntowanej planety nęcą perspektywą zawarcia korzystnego traktatu na dostawy surowców, a przy okazji likwidacją miejscowej produkcji narkotyków. Okazuje się jednak, że zamiary prezydenta wzbudzają niepokój u szczególnie wpływowych osobników, swego czasu finansujących jego kampanię wyborczą. Dalszy rozwój wypadków sprawia, że interwencja Tajfuna staje się nieodzowna. Niewykluczone jednak, że złożoność zaistniałego kryzysu wymusi na nim działania według zupełnie nowych reguł gry.

Poprzedni tom przypadków agenta „Nino" („Bez kompromisów") choć zapewne nie zwalił z nóg co bardziej wybrednych fanów IX Muzy, to jednak wykazał, że we współpracy Tadeusza Raczkiewicza z innymi scenarzystami tkwi potencjał do dalszego rozwoju tej klasycznej serii science-fiction. Zaangażowani autorzy, przy zachowaniu ogólnego klimatu pierwowzoru, zdołali zaprezentować klarowne fabuły wzbogacające biografię tytułowego bohatera. Nic zatem nie stało na przeszkodzie by Tajfun zyskał okazję do kolejnych wyczynów. Tym razem w wykonaniu nowego scenarzysty.

Gwoli ścisłości wypada nadmienić, że odpowiedzialny za skrypt „Nowych reguł gry" Łukasz Chmielewski (bo o nim właśnie mowa) miał już okazję wesprzeć Tadeusza Raczkiewicza we wspominanym zbiorze „Bez kompromisów" (tytułowa nowelka oraz „Dwadzieścia kilka takich dni w roku"). Tym razem zaproponował on znacznie bardziej złożoną fabułę, bo rozpisaną na co najmniej dwa tomy. I chociaż posłużył się on często stosowanymi motywami (eskalacja terroryzmu, ogólna degrengolada polityczna, zagrożenie nie tylko ze strony wrogów zewnętrznych, ale też i „swoich"), to jednak mieszanka political-fiction z fantastyką do spółki z częstymi scenami konfrontacyjnymi ma szansę dostarczyć nie mało rozrywki czytelnikom gustującym w tzw. sensacyjniakach. Niejako mimochodem rzeczony przemyca akcenty rodem ze współczesnej nam rzeczywistości. Przy czym trudno mówić tu o jednoznacznej, zakamuflowanej metaforze III RP. Niemniej pewne nawiązania są z miejsca czytelne. Poczucie ogólnej niestabilności, infiltracja agend rządowych przez podejrzane grupy nacisku, rozkład do niedawna sprawnie funkcjonujących instytucji - wszystko to, pomimo fantastyczno-naukowego sztafażu, może wzbudzać skojarzenia ze znacznie bliższymi nam realiami. Co więcej wygląda również na to, że ambicją Chmielewskiego jest wzbogacenie panteonu przeciwników Tajfuna o co najmniej jednego, potencjalnie wyjątkowo groźnego, przestępcę (o czym w ostatniej scenie albumu). Co z tego wyniknie, przekonamy się być może jeszcze w tym roku. Póki co pod względem fabularnym niniejsza opowieść prezentuje się co najmniej obiecująco.

Sęk w tym, że tego samego nie da się powiedzieć o warstwie ilustracyjnej „Nowych reguł gry". Bo niestety momentami (i to dość częstymi) efekt prac Tadeusza Raczkiewicza jawi się niemal jako parodia jego dorobku. Owszem, autor z Gubina miewał niekiedy gorsze chwile, a dla pewnej grupy współczesnych czytelników twórczość rzeczonego może okazać się niemal w całości nie do przebrnięcia. Trudno jednak odmówić np. „Tajemnicy Kamiennego Lasu" czy „Na tropie Skorpiona" dyskretnego uroku rodem z lat osiemdziesiątych. Zwłaszcza, że nie w pełni dopracowane plansze uzupełniały dynamiczne, pomysłowo komponowane sekwencje rozpalające wyobraźnie czytelników „Świata Młodych". To właśnie m.in. za ich sprawą znaczne grono czytelników pamiętających tamte czasy z nostalgią wspominało Tajfuna, który potrafił wyjść obronną ręką nawet z najbardziej krytycznej opresji. Niestety tym razem rysownik wyraźnie nie przyłożył się do swego zadania. Udziwnione modyfikacje proporcji postaci, podejrzana mimika (zwłaszcza w wykonaniu nieodłącznych towarzyszek Tajfuna, Kriss i Maar) oraz toporne projekty zaawansowanych urządzeń technicznych sprawiają, że wielbiciele pogromcy Muunów, Bradleya i „Skorpiona" mogą poczuć się nieco rozczarowani. Trudno orzec co było tego przyczyną - realizacyjny pośpiech czy też po prostu znużenie Tadeusza Raczkiewicza jego najsłynniejszą postacią? Pewne jest, że całość wizualnej strony przedsięwzięcia nosi wyraźne znamiona fuszerki.

Album wieńczą dwie kompozycje wykonane przez Roberta Adlera i Michała Śledzińskiego. Co prawda na pierwszej z wspomnianych fizjonomia Tajfuna może wzbudzać pewne skojarzenia z futurystyczną wersją Piasta Kołodzieja. Na szczęście jego urocze koleżanki trafnie ujętym powabem rekompensują ewentualne kontrowersje co do wyglądu ich wąsatego przyjaciela. Na znacznie bardziej zdynamizowanej ilustracji pomysłodawcy Fido i Mela Tajfun został co prawda pozbawiony towarzystwa Kriss i Maar; mimo to wyraźnie nie narzeka on na brak mocnych wrażeń.

Okoliczność spadku formy Tadeusza Raczkiewicza o tyle dziwi, że w poprzednim tomie (pomijając okazjonalne błędy rysunkowe) autor zdawał się w pełni twórczych sił. Niektóre fragmenty prezentowały się wręcz lepiej niż w czasach intensywnej współpracy tegoż twórcy ze „Światem Młodych". Niestety ta obiecująca tendencja prysła wraz z publikacją „Nowych reguł gry". Stąd najnowszy album o przygodach Tajfuna trudno byłoby zaliczyć do udanych. Nawet pomimo zawiązania złożonej i sprawnie prowadzonej intrygi.

Tytuł: „Tajfun: Nowe reguły gry"

  • Scenariusz: Łukasz Chmielewski
  • Rysunki: Tadeusz Raczkiewicz
  • Wydawca: Ongrys
  • Data premiery: grudzień 2013 r.
  • Okładka: miękka
  • Format: 21,5 x 29
  • Papier: offset
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 52
  • Cena: 35 zł

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie egzemplarza do recenzji.  


comments powered by Disqus