"Asteriks u Piktów" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Anka

Dodane: 26-10-2013 21:07 ()


Po ośmiu latach przerwy Asteriks i Obeliks powracają w pełnoprawnym, trzydziestym piątym tomie, z nową ekipą twórców na pokładzie. Po raz pierwszy w ponad półwiecznej historii cyklu albumu nie narysował Albert Uderzo.

Ojcowie serii wspólnie tworzyli przygody niezłomnych Galów do 1977 r. Po śmierci mającego polskie korzenie Rene Goscinnego, Uderzo samodzielnie objął stery serii. Jakość jego scenariuszy niekiedy pozostawiała wiele do życzenia, a po nieudanym epizodzie „Kiedy niebo spada na głowę” (najazd kosmitów na galijską wioskę) oraz w wyniku problemów zdrowotnych, postanowił zrezygnować z dalszej pracy. Wtedy też rozgorzała dyskusja dotycząca przekazania „Asteriksa” w ręce młodszych autorów. W podobnych sytuacjach zawsze pojawiają się obawy czy kontynuatorzy podołają wyzwaniu i przywrócą blask niezmiernie popularnemu nad Sekwaną tytułowi. Za nowy album odpowiadają  Jean-Yves Ferri (scenariusz) i Didier Conrad (rysunek).

Wzburzone wody Atlantyku wyrzucają na plażę galijskiej wioski zamrożone ciało tajemniczego przybysza. Pojawienie się gościa z Północy wywołuje skrajne opinie wśród nieznających strachu wojowników. Panoramiksowi udaje się ożywić podróżnika z dalekiej Kaledonii, lecz powrót do świata żywych przypłaca on chwilowym zaburzeniem układu mowy. Asteriks i Obeliks, jak to wielokrotnie mieli w zwyczaju, nie pozostawią biedaka w potrzebie. Wyruszają wraz z Piktem, aby pomóc mu w odzyskaniu miłości jego życia oraz zaznać sławetnej szkockiej gościnności. Jednak to nie jedyna nowa twarz w wiosce. Z wizytą przybywa również wysłannik Imperium Rzymskiego - rachmistrz spisowy…

Już pierwsza strona „Asteriksa u Piktów” przekonuje, że wybór Ferriego i Conrada należy uznać za strzał w dziesiątkę. Przekomarzanie się bohaterów z Długowieczniksem pozwala wierzyć, że Ferii będzie godnym następcą Goscinnego. Nowy przysmak Obeliksa, potworna „wydra” o specyficznej nazwie oraz stylowa rewolucja – wyższość kraty nad paskami, to główne atuty historii. A bystre oko czytelnika doszuka się jeszcze kilku nawiązań do popkultury w tym piosenki wokalisty Queen i kultowego utworu Billa Haleya. Ferii powierzył też znacznie większą rolę żonom niepokonanych Galów, a także zmodyfikował nieco finałową ucztę.

Z kolei ilustracje Didiera Conrada wydają się niemalże identyczne z rysunkami Uderzo. Niewielkie różnice widać po wnikliwszym przestudiowaniu plansz. Przy czym dwie postaci nie odbiegają od swoich dotychczasowych wizerunków – Asteriks i Panoramiks. Conrad odjął kilka kilogramów z mocarnej postawy Obeliksa, jakby potężny Gal został poddany terapii  odchudzającej (przerzucił się z dzików na ryby). Ponadto dostawca menhirów w chwilach euforii przybiera pozę raczej niespotykaną w wersji Uderzo. Inne postaci różnią się ledwo dostrzegalnymi zmianami (np. Asparanoiks czy żona Długowieczniksa). Natomiast Mac Aronh posturą przypomina czerwonoskórego bohatera stworzonego przez duet Goscinny/Uderzo, a mianowicie Umpa-Pę.

Wyprawa do kraju Piktów to powrót do korzeni, autorzy bez kompleksów podeszli do europejskich wojaży Asteriksa i Obeliksa. Myślę, że wraz z upływem czasu rozkręcą się na dobre, wzbogacając świat Galów o nowe pomysły. Początek w ich wykonaniu to bezpieczne nawiązanie do legendarnej serii. Pozostaje czekać na więcej. Chałwa i mięsko twórcom za podjęty trud!

 

Tytuł: "Asteriks" tom 35: "Asteriks u Piktów"

  • Scenariusz: Jean-Yves Ferri
  • Rysunek: Didier Conrad
  • Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 24.10.2013 r.
  • Liczba stron: 48
  • Format: 215x290 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offset
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 19,99 zł

  

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus