"Jeszcze większe dzieci" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 15-08-2013 21:02 ()


Mówi się, że w kupie siła i coś w tym musi być skoro najchętniej oglądani amerykańscy komicy zbierają się razem, aby na planie dać upust zwichrowanemu poczuciu humoru. W pojedynkę trudno zdobyć atencję widzów, która przełożyłaby się na satysfakcjonujące wyniki finansowe, ale w czwórkę można już powalczyć o tytuł: „Kto z naszej paczki zostanie największym idiotą?”

Nie ukrywajmy – koniem pociągowym „Jeszcze większych dzieci” jest Adam Sandler – najbardziej lubiany głupiec Ameryki, rekordzista-kolekcjoner nominacji do antyoscarów, czyli Złotych Malin, aktor drewniany, producent oraz mierny scenarzysta. Więcej grzechów nie pamiętam. To on do spółki z Kevinem Jamesem, Chrisem Rockiem i Davidem Spadem mają za zadanie bawić publiczność. I niestety bawią, w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Fakt pierwszy – sequel „Grown Ups” to jeden z tych obrazów, które nie posiadają fabuły. Tak, Amerykanie potrafią kręcić filmy, w których liczy się dobra zabawa dla „gwiazdorów”, ale dlaczego znaleźli się oni na planie to już nie raczono wytłumaczyć. Widz może zrobić to sobie zamiast scenarzystów. Czterech aktorów dobiegających do pięćdziesiątki zmaga się z kryzysem wieku średniego występując w coraz to gorszych produkcjach. Podupadłe kariery trzeba reanimować za wszelką cenę, więc wpadają na pomysł – pokażmy jak zmagamy się z prozą życia – podstarzali tatusiowie pragną jeszcze raz zaszaleć.

Fakt drugi - co najlepiej przyciąga uwagę widza – ano dowcipy klozetowe, toteż ciepły mocz leje się tu strumieniami, a prym w tej erupcji uryny wiedzie nieco zawstydzony jelonek. Jednak to problemy gastryczne i niecodzienne połączenie beknięcia z pierdnięciem stanowi główną atrakcję lekkiej rodzinnej komedyjki. Nie wolno też zapomnieć o wyblakłych gwiazdach koszykówki – Shaquille’owi O’Neal’owi zamarzyło się wcielić w glinę w stylu Mosesa Hightowera (granego przez śp. Bubbę Smitha) z „Akademii Policyjnej”. Poziom jego aktorstwa nie wybija się ponad zero.

Fakt trzeci – tego typu produkcje nie mogą się obejść bez samców alfa, a tych mamy, co najmniej dwóch – pierwszy eks-niezniszczalny Steve Austin, przepakowany testosteronem prześladowca Lenny’ego, drugi to dobrze znany fanom „Zmierzchu” wilkołak - Taylor Lautner, który udanie zatuszował swój kompromitujący występ rezygnując z umieszczenia nazwiska w obsadzie filmu.  

Fakt czwarty – po głowie kołacze się pytanie, co u licha w tej orgii miernoty robi Salma Hayek? Dorabia do emerytury? Przecież Ameryka to nie Polska.

Finansowy fenomen „Jeszcze większych dzieci” za Oceanem można tłumaczyć jednym, Amerykanie prowadzący nudne życie, skrywający swoje żądze za maską pruderyjności, pragną jak najszybciej wyrwać się z tej powierzchowności i zasmakować iście filmowej egzystencji. Pierdzenie oraz bekanie wprawdzie są domeną Shreka, ale cóż, jaki naród taka rozrywka.

1/10

 

Tytuł: "Jeszcze większe dzieci"

Reżyseria: Dennis Dugan

Scenariusz: Adam Sandler, Fred Wolf, Tim Herlihy

Obsada:

  • Adam Sandler
  • Salma Hayek
  • Kevin James
  • Chris Rock
  • David Spade
  • Taylor Lautner
  • Maria Bello
  • Steve Buscemi
  • Shaquille O'Neal

Muzyka:  Rupert Gregson-Williams

Montaż: Tom Costain

Zdjęcia: Theo van de Sande

Kostiumy: Ellen Lutter

Scenografia: Aaron Osborne

Czas trwania: 100 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus