"R.I.P.D. - Agenci z zaświatów" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 12-08-2013 00:16 ()


Od dawna wiadomo, że Hollywood to machina, która nawet oryginalne pomysły sprowadzi do miana najprostszej i niewymagającej myślenia rozrywki. Scenariusz „R.I.P.D. – Agentów z zaświatów” jawi się niczym ciało potwora Frankensteina – pozszywane z dobrze znanych motywów, ale zapomniano tchnąć w nie życie. 

Podczas jednej z obław na handlarzy narkotyków ginie Nick Walker. W chwili, gdy dusza opuszcza jego ciało wszystko wokół zamiera, a umarlak trafia do biura Wydziału ds. Wiecznego Odpoczynku. Tu otrzymuje ofertę nie do odrzucenia - albo zasili jednostkę niebiańskich gliniarzy, przeczesujących świat żywych w poszukiwaniu zakamuflowanych truposzy, albo odpowie za swoje nie do końca uczciwe życie. Nick nie zastanawia się długo, widząc nadarzającą się okazję do ponownego spotkania swojej żony. Zostaje przydzielony do doświadczonego, XIX-wiecznego łowcy zbłąkanych dusz - Roysephusa Pulsiphera.

„R.I.P.D. – Agenci z zaświatów” to przykład nieumiejętnego wykorzystania całkiem interesującego pomysłu o komiksowym rodowodzie. Nic w tym filmie nie znajduje się na miejscu. Scenarzyści wpadli na pomysł, aby nakreślić opowieść w stylu: „Faceci w czerni” spotykają „Pogromców duchów”, a uderzając w melodramatyczne nuty, wszak Nick rozpaczliwie pragnie skontaktować się z żoną, dorzucili jeszcze szczyptę „Uwierz w ducha”. Jakby nie patrzeć na fabułę obrazu to skojarzeń może być znacznie więcej. Filmów o dwóch charakterologicznie różnych glinach było mnóstwo, chociażby można wspomnieć „Zabójczą broń”.

Prawdopodobnie cała masa zapożyczeń uszłaby autorom na sucho, gdyby pozostałe elementy broniły treści filmu. A tu niestety – figa z makiem. Humor ogranicza się do kilku płytkich dowcipów, z których najlepszy został ujawniony w zwiastunie. Żywi widzą Roya jako seksowną laskę, a Nicka jako niepozornego Chińczyka. Również dowcip z rozluźnianiem ciała, nie napinaniem się i obrywaniem czym popadnie, jest zabawny za pierwszym, może drugim razem, ale powtarzany w nieskończoność szybko przestaje spełniać swoją funkcję.  

Z dwójki głównych aktorów prym wiedzie Jeff Bridges, który praktycznie kopiuje swój występ z „Prawdziwego męstwa” i ponownie przywdziewa maskę szeryfa Roostera Cogburna. Całkiem przyjemnie ogląda się Jeffa w akcji, toteż tym bardziej szkoda, że na partnera wybrano mu sztywnego Ryana Reynoldsa (czwarta ekranizacja komiksu na jego koncie). Między gliniarzami nie iskrzy, nie ma chemii, a Reynolds wypada tak bezbarwnie, że mogłoby go w tym filmie w ogóle nie być. Jestem ciekaw, jaki byłby finalny efekt, gdyby na ekranie zamiast Bridgesa pojawił się „skacowany” Zach Galifianakis – jak pierwotnie było w planie. Kolejnym minusem jest brak wyrazistego szwarccharakteru. Kevin Bacon nie wziął sobie do serca wagi swojej roli i wypadł poniżej oczekiwań, co można zaobserwować ostatnio w wielu filmach z jego udziałem. 

Niestety „R.I.P.D.” nie będzie wspominany również przez pryzmat efektów specjalnych. Pościgi czy strzelaniny są monotonne i nie wnoszą do kina s-f nic nowego. Również komputerowe wdzianka umarlaków nie zostały za bardzo urozmaicone, a pole do popisu, czyli kreacji potworów wszelkiej maści, wyobraźnia daje wręcz nieograniczone. Prostota i lenistwo, bo na brak środków finansowych raczej nie narzekano, patrząc na budżet filmu. Na osłodę pozostaje przekomarzanie się Roya z jego szefową – graną przez Mary-Louise Parker, jako jedyny pozytyw produkcji.

„R.I.P.D. – Agenci z zaświatów” to wyjątkowo letnie kino, nawet jak na odgrzewany kotlet. Próżno szukać tu szybkiej akcji, kąśliwych dialogów czy cieszących oko efektów specjalnych. Odrobina geniuszu w postaci ról Jeffa Bridgesa i Mary-Louise Parker to zdecydowanie za mało, aby mówić o satysfakcjonującej rozrywce. Agenci z zaświatów mogą spoczywać w pokoju, sequel im nie grozi.

3/10

 

Tytuł: "R.I.P.D - Agenci z zaświatów"

Reżyseria: Robert Schwentke

Scenariusz: Phil Hay, Matt Manfredi

Na podstawie komiksu Petera M. Lenkova

Obsada:

  • Jeff Bridges
  • Mary-Louise Parker
  • Ryan Reynolds
  • Kevin Bacon
  • Stephanie Szostak
  • James Hong
  • Marisa Miller

Muzyka: Christophe Beck

Montaż: Mark Helfrich

Zdjęcia: Alwin H. Kuchler

Kostiumy: Susan Lyall

Scenografia: Alec Hammond

Czas trwania: 96 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus