"Gyo. Odór śmierci" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 24-06-2013 16:10 ()


Nasza pamięć zapachu jest – o dziwo – najtrwalsza. Zapachy, które kojarzą nam się z konkretnymi sytuacjami nie tylko mogą wyzwalać emocje z nimi związane zawsze wtedy, gdy poczujemy znajomą woń. Co więcej, patrząc na jakiś obraz, na przykład zdjęcie, możemy poczuć to, co czuliśmy właśnie w tamtym momencie – nieważne jak byłby on odległy; zresztą zapachy związane z dzieciństwem pamiętamy lepiej niż te związane z resztą naszego życia. Węch jest doprawdy niezwykłym zmysłem. Na tyle niezwykłym, że kiedy czytałem "Gyo. Odór śmierci", byłem w stanie wyobrazić sobie jeden z mniej przyjemnych zapachów, jakie dane mi było czuć w moim życiu. Przyznam, że nie było to najmilsze doznanie, ale na pewno spotęgowało ono wrażenia z lektury mangi Junjiego Ito.

W drugim wydanym przez J.P.F. horrorze autora rodem z Nipponu, wszystko zaczyna się od pojawienia się na Okinawie ryby obdarzonej kończynami. Groza z tym związana jest o tyle większa, że ryba jest w stanie rozkładu i okropnie cuchnie, a jej smród stopniowo doprowadza do szału Kaori, dziewczynę, z którą na romantyczny wypoczynek udał się Tadashi, główny bohater komiksu. Jak się szybko okazuje, tego typu stworzeń na japońskiej wyspie pojawia się coraz więcej, co niedługo potem prowadzi już do ogólnokrajowego wysypu makabrycznych stworzeń i narodowej histerii. Mimo globalnej skali skutków plagi odrażających stworzeń, manga pozostaje jednak tak naprawdę dramatem dwojga młodych ludzi.

Trudno mi ocenić "Gyo" o tyle, że horrory z zasady nie są w stanie mnie przerazić. Podchodzę do nich na chłodno, z dystansem, nie potrafię bać się na zawołanie. Po prostu nie czerpię przyjemności ze strachu. Nie mniej lubię od czasu do czasu obejrzeć jakiś film grozy, a japońskie produkcje tego typu niejednokrotnie zapewniły mi dużo rozrywki. Oczywiście co innego horror na ekranie, gdzie dodatkowym i sugestywnym efektem grozy bardzo często bywa dźwięk (czasami jedynym!), a co innego horror na papierze. Także nie mogę powiedzieć, żeby autor "Spirali" wystraszył mnie. Ale nie ukrywam, udało mu się mnie wciągnąć w losy dwójki bohaterów, którym kibicowałem aż do ostatniej strony komiksu. Mogę też dodać, że dawno nie widziałem tak odjechanych pomysłów jak te zrodzone w wyobraźni Junjiego Ito. To właśnie one uruchomiły, sprowokowały wręcz, moją pamięć olfaktoryczną do tego, by przywołała wspomnienie fetoru, jaki miałem kiedyś nieprzyjemność poczuć. Dość przewrotnie mogę powiedzieć, że ten komiks śmierdzi. I dlatego myślę, że mamy do czynienia z majstersztykiem w swoim gatunku. Polecam go zatem, choć raczej tym, którzy nie stronią od grozy.

 

Tytuł: "Gyo. Odór śmierci"

  • Autor: Junji Ito
  • Wydawca: Japonica Polonica Fantastica
  • Data wydania: marzec 2013
  • Liczba stron: 400
  • Format: A5
  • Oprawa: miękka w obwolucie
  • Papier: offsetowy
  • Druk: czarno-biały
  • Cena: 44,90 zł 

Dziękujemy wydawnictwu JPF za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 

 


comments powered by Disqus