"Panaceum" - recenzja druga

Autor: Ania Stańczyk Redaktor: Motyl

Dodane: 05-05-2013 12:47 ()


Emily Taylor od lat zmaga się z depresją. Codziennie popołudniu jej umysł zasnuwa trująca mgła otępienia, uniemożliwiając normalne funkcjonowanie. Wydaje się jednak, że wreszcie wszystko będzie w porządku – jej mąż właśnie wychodzi z więzienia, praca, choć nie jest spełnieniem marzeń, daje stabilizację. Dziewczyna jednak nie potrafi się uporać z gwałtowną zmianą rzeczywistości, jaką jest powrót ukochanego po kilku latach za kratami.

Nieudana próba samobójcza kończy się wizytą w szpitalu, w którym przypadkowo poznaje młodego, obiecującego psychiatrę – Jonathana Banksa. Mężczyzna wydaje się zupełnym przeciwieństwem rozbitej na kawałki Emily. Kochająca żona, sukcesy w pracy, udane relacje z przybranym synem. Idylliczny obrazek mąci nieco skłonność do pracoholizmu, jednak uroczy doktor pragnie przecież jedynie zapewnić rodzinie jak najlepsze warunki finansowe.

Pierwsza połowa filmu toczy się powoli, pozwalając widzowi zżyć się z bohaterami, poznać dogłębnie ich charaktery. Scenariusz filmu oscyluje gdzieś pomiędzy tandetnym thrillerem ze spiskową teorią dziejów w tle a wnikliwym studium środowiska psychiatrów i psychicznie chorych. Emily, mająca być siłą pociągową fabuły, jest mimozą więdnącą na ekranie. Jej smutne, wielkie oczy i dziecięca uroda budzą sympatię oraz współczucie widzów. Działania, które podejmuje skłaniają do zadania pytań o to, jak na naszą ocenę moralną czynów postaci wpływa ich prezentacja, ale także do jakiego stopnia szaleństwo wyjmuje człowieka spod legislatury praw obowiązujących zwykłych ludzi.

Psychiatria ukazana na ekranie przez Stevena Soderbergha przypomina nieco potoczną definicję fizyki kwantowej: łapanie czarnego kota w ciemnym pomieszczeniu przez ślepego Murzyna. Kolejne etapy leczenia głównej bohaterki są konstruowane na zasadzie przypuszczeń, efektu placebo, poruszania się po grząskim gruncie niesprawdzonych teorii. Koniec końców otrzymujemy lekkostrawną, aczkolwiek średnio wysmażoną historię quasi-sensacyjną. Zwroty akcji i intryga, same w sobie dość ciekawe, zdecydowanie zyskałyby na smaku, gdyby były wspomagane przez nieco lepsze aktorstwo i odrobinę humoru. Bolączką filmu są jednak nie tyle uchybienia techniczne czy warsztatowe, co złe rozłożenie akcentów. Po przydługim wstępie widz zostaje nagle wrzucony w wysokooktanową akcje, której finał jest niestety zupełnie przewidywalny.

Podsumowując – „Panaceum” to ciekawa próba wglądu w zajmujący kino co najmniej od czasów „Lotu nad kukułczym gniazdem” świat psychiatrii. Jednak zamiast pogłębionego, uważnego spojrzenia otrzymujemy tylko przyjemny półprodukt, który nie jest ani arcydziełem, ani totalną szmirą. Jeśli jednak macie ochotę na bezpretensjonalny, piątkowy seans to „Panaceum” nadaje się w sam raz. 

 6/10

Tytuł: "Panaceum"

Reżyseria: Steven Soderbergh

Scenariusz: Scott Z. Burns

Obsada:

  • Rooney Mara
  • Jude Law
  • Channing Tatum
  • Catherine Zeta-Jones
  • David Costabile

Zdjęcia: Steven Soderbergh (jako Peter Andrews)

Montaż: Steven Soderbergh (jako Mary Ann Bernard)

Scenografia: Howard Cummings, Rena DeAngelo

Kostiumy: Susan Lyall

Czas trwania: 106 minut 

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus