Mistrzowie Space Rocka - Hawkwind

Autor: Izabela Wojnowska Redaktor: Levir

Dodane: 13-04-2013 17:10 ()


„Mistrzowie Space Rocka” to cykl w całości poświęcony stylowi muzycznemu jakim jest space rock. Głównym założeniem serii jest luźna prezentacja sylwetek zespołów i artystów, których twórczość można zaliczyć do tej odmiany muzyki.

 

Space rock narodził się na początku lat 70-tych XX wieku. Pierwotnie nazwą tą określano „kosmiczny” klimat muzyki zespołów takich jak Hawkwind czy Pink Floyd. Charakterystycznymi elementami stylu było dość wolne tempo, „hipnotyczne” brzmienie gitar, teksty nawiązujące do szeroko pojętego kosmosu, astronomii, science-fiction czy fantastyki. „Spejsowe” zespoły często eksperymentowały z formą swoich utworów, które nierzadko trwały kilkanaście minut. Używano też rozmaitych elektrycznych i akustycznych instrumentów, by nadać muzyce jeszcze więcej kosmicznej aury. Współcześnie termin space rock odnosi się przede wszystkim do zespołów indie/alternatywnych czerpiących inspiracje z rocka psychodelicznego, muzyki eksperymentalnej i awangardowej.

W pewnym sensie pojęcie „space” dotyczy przede wszystkim klimatu muzyki. Ważniejsze staje się to, czy brzmienie ma specyficzny, oderwany od rzeczywistości „ feeling”, niż zawiera w sobie „książkowe” cechy gatunku. Z tego też powodu wybór artystów i utworów jest z jednej strony racjonalny, z drugiej subiektywny i intuicyjny. Przedstawię Wam zarówno gigantów gatunku,  jak i zupełnie młode zespoły. Zaprezentuję też artystów nie do końca kojarzonych z tym stylem, jednakże których twórczość, moim zdaniem, posiada kosmiczną aurę i warto o nich wspomnieć.

Pionierzy space rocka. Istnieją od ponad 40 lat, mają na koncie kilkadziesiąt płyt i niezliczoną ilość koncertów. Mimo upływu czasu i imponującej ilości zmian jakie przeszli, nie tracą mocy.

Historia Hawkwind rozpoczęła się w 1969 roku w londyńskiej dzielnicy Notting Hill. Dwaj koledzy z elektrobluesowego zespołu Famous Cure - Dave Brock i Mick Slattery -   poznali basistę - Johna Harrisona. Muzycy szybko znaleźli wspólny język i pomysł stworzenia zespołu był tylko kwestią czasu. Zgodni byli także w innej kwestii, chcieli grać rocka, ale nie „typowego”, jak wiele ówczesnych zespołów. Wkrótce do składu dołączyli perkusista Terry Olis, Nicholas „Nik” Turner (flet, saksofon, wokal), Michael „Dik Mik” Davies (klawisze, syntezator). Slattery podjął się roli gitarzysty, a liderem formacji został Brock, odpowiedzialny również za wokal, gitarę, klawisze i elektronikę.

Kilka miesięcy później zespół wystąpił w pobliskim klubie All Saint Hall podczas jednego z odbywających się tam wieczoru młodych talentów. Chociaż Brock i spółka tworzyli grupę muzyczną, nie mieli ani własnego materiału, ani nawet nazwy. Na kilka minut przed występem wymyślili nazwę Group X i zaimprowizowali wydłużoną wersję Eight Miles High The Birds. Wyczyny kapeli zostały ciepło przyjęte przez publiczność, a szczególnie przez jednego widza. Był nim ceniony i wpływowy dziennikarz BBC John Peel. Peel dostrzegł potencjał w młodej grupie, postanowił zaryzykować i dać im szansę. Zasugerował organizatorowi imprezy - Douglasowi Smithowi - umożliwienie zespołowi podpisania kontraktu. Kilka miesięcy później należeli już do Liberty Records1.

Kariera zespołu nabrała tempa. Jednym z pierwszych kroków było zastąpienie wymyślonej na szybko, nic nie znaczącej nazwy zespołu, przemianowanej na Hawkwind Zoo, jednak ostatecznie pozostał tylko jej pierwszy człon - Hawkwind. Co ciekawe, istnieją różne tezy wyjaśniające pochodzenie tego terminu. Jedna z nich głosi, że wzięło się od przydomka Turnera, który miał niechlubny zwyczaj głośnego płukania gardła („hawking”) i plucia („wind”)2 . Inna mówi, że nazwa ta wywodzi się z twórczości Michaela Moorcocka3 (pisarza science-fiction, później autora niektórych tekstów Hawkwind), jednak sam autor nigdy tego nie potwierdził.

W 1970 roku ukazał się debiutancki album grupy zatytułowany Hawkwind. „Zrobiliśmy mnóstwo pokręconej muzyki – mówi Brock w jednym z wywiadów - eksperymentowaliśmy z loopami, odgłosami pociągów a do tego wszystkiego dodaliśmy trochę gitary”4 . Twórcy bardzo swobodnie korzystali ze zdobyczy rozwijającej się elektroniki. Interesowali się także muzyką eksperymentalną i science - fiction, głównie dzięki Johnowi Harrisonowi, który zaraził pozostałych swoją pasją. Wpadli na pomysł, by połączyć to wszystko w całość. Na pierwszej płycie znalazło się prawie 40 minut blues rockowego grania, przeplatanego dźwiękami rodem z filmów science - fiction. Przestrzenne, nieco hipnotyczne brzmienie zaczęto określać jako „kosmiczne”, a styl Hawkwind został okrzyknięty „space rockiem”.

Opinie na temat płyty nie były najlepsze. Krytycy zarzucali zespołowi zbytnią prostotę kompozycji i prymitywne brzmienie elektroniki. Pojawiło się nawet określenie „przeciętny uliczny folk”5. Mimo, że album nie odniósł większego sukcesu, okazał się ważny z innych powodów. Był punktem od którego zaczął się Hawkwind i space rock w ogóle.

Prawdziwe wyjście z mroku  nastąpiło niedługo potem i nosiło nazwę Silver Machine. Piosenka ta pochodziła z drugiej płyty In Search of Space (1971). Śpiewał ją ówczesny basista, Ian „Lemmy” Killmister. W 1972 roku utwór uplasował się na 3 pozycji brytyjskiej listy przebojów UK Charts, i opanował rozgłośnie radiowe1. Srebrna maszyna otworzyła przed zespołem wiele przysłowiowych drzwi. To dzięki tej piosence nazwa Hawkwind zaczęła być rozpoznawana w całym kraju. Na kolejne sukcesy nie przyszło zespołowi czekać długo. Kilka miesięcy później wydali trzeci longplay pt. Doremi Fasol Latido. Album został wysoko oceniony przez recenzentów, docenili go także fani. Do dziś jest uważany za klasyczny i najlepszy w całym dorobku Hawkwind. W grudniu 1972 grupa wyruszyła w trasę koncertową pod nazwą Space Ritual. Koncerty odbyły się na stadionie w Liverpoolu i londyńskim klubie Brixton Sundown. Podczas jej trwania powstało najsłynniejsze wideo koncertowe grupy6. Film nosił taki sam tytuł jak trasa, czyli Space Ritual, a jego producentem był zespół.

Podczas Space Ritual oczywiście rozbrzmiewała lubiana przez wielu muzyka, jednak trasa zasłynęła tym, że koncertom towarzyszyła niezwykła oprawa. Podczas występów wyświetlano slajdy i wizualizacje. Występował mim Tony Carrera, tancerki Miss Renee i Stacia, która była najbardziej znaną artystką asystującą grupie. Piękna „Amazonka” występowała z zespołem w pierwszej połowie lat 70-tych. Podczas koncertów tańczyła wśród baniek mydlanych, używała welonów i bardzo często jej jedynym okryciem był body painting7. Tak oprawiony koncert stawał się niezwykle efektownym muzycznym widowiskiem. Potwierdza to Andy Dunkley, DJ zespołu w latach 1972 – 76, w filmie dokumentalnym o grupie: „Space Ritual był jak podróż kosmiczna (…). To była cała intencja, gra ze wzrokiem, gra z umysłem, gra ze słuchem”8. W tym miejscu trzeba dodać, że podobne urozmaicenia koncertów Hawkwind stosował w zasadzie od początku, choć może nie tak bogate jak przy Space Ritual. Z resztą stosuje je do dziś, dodając nowe elementy jak np. performance, lasery, ogień czy dym.

Koncerty odbywające się podczas Space Ritual zapadły fanom w pamięć. Ludzi przyciągało wiele: muzyka, którą lubili i świetnie się przy niej bawili, dobra robota artystów, sceniczne spektakle, wreszcie niezwykła atmosfera, dzięki której na koncercie Hawkwind chciało się być.  Jeden z wieloletnich fanów grupy - Dave Dignum - tak opisuje jeden z koncertów trasy: “[Na liverpoolskim stadionie] było mokro, naprawdę złe nagłośnienie (…),  ale atmosfera była zupełnie inna. Cały dzień był magiczny, odliczanie rozpoczęło się na godziny przed koncertem (…)”. Fani czekali na występ, krzyczeli, wywoływali zespół, ale nie tak jak „tłum krzyczący Hawkwind clap clap clap, tylko Haaaawkiiiind”. Wspomina  niesamowity light show, Stacię i tancerzy wręcz unoszących się nad sceną.  Kiedy koncert się skończył „zostałem z uczuciem zachwytu, nad tym co zobaczyłem, byłem zawiedziony, że to już koniec (…) w uszach ciągle dzwoniło, a ludzie włóczyli się dookoła i zastanawiali, co teraz robić”. Na koniec Dignum wyznaje: „Do dzisiaj dźwięki, które otwierały koncert powodują u mnie gęsią skórkę” i dodaje: „Najlepszy koncert w moim życiu. A to wszystko za jednego funta”9.

Muzyczna dobra passa trwała. Następne albumy In the Hall of the Mountain Grill i Warrior on the Edge of Time były stylistycznie zbliżone do poprzednich wydawnictw. Zebrały też całkiem niezłe noty. Przełom nastąpił w 1976 roku, gdy Hawkwind podpisali kontrakt z wytwórnią Charisma. Grupa wyraźnie odeszła od swojego „starego” brzmienia, które stało się czystsze i mniej eksperymentalne, w dużej mierze za sprawą nowego basisty Paula Rudolpha. Głównym wokalistą i frontmanem został Robert Calvert. Efektem wspólnej pracy była płyta Astounding Sounds, Amazing Music, dość chłodno przyjęta przez fanów i środowisko muzyczne.

Kolejne trzydzieści parę lat kariery Hawkwind upłynęły z jednej strony dość stabilnie, z drugiej bardzo burzliwie. Zespół regularnie koncertował. Nagrali kilkadziesiąt albumów studyjnych i różnych wydawnictw (EP, single, kompilacje, DVD, płyty live), jedne lepsze, inne mniej udane. Można powiedzieć, że pod tym względem wiele zostało po staremu.

Zupełnie inaczej było w przypadku samej muzyki. Gitarowe brzmienie praktycznie zawsze było podstawą stylu Hawkwind, jednak na przestrzeni lat dość wyraźnie zmieniali ogólny styl grania. Nie były to jednak całkowite przejścia z jednego gatunku do innego, a raczej zmiana odcienia muzyki. Na pierwszych nagraniach daje się odczuć hipisowskiego ducha czasu,  jednak już Doremi... jest bardziej hard rockowe. Innym przykładem może być Levitation (1980), które daje przedsmak punkowego brzmienia. Nagrany 8 lat później Xenon Codex utrzymany jest w heavymetalowym klimacie. W twórczości Hawkwind pobrzmiewają także inspiracje trance, rave czy muzyką Wschodu. Mimo tych wszystkich eksperymentów, kosmiczna aura zawsze była obecna w ich utworach.

Klimatu tego dopełniały teksty nawiązujące do kosmosu,  science - fiction, fantasy. Dobrym przykładem są piosenki z płyty  Quark, Strangeness and Charm (1977) inspirowane literaturą science - fiction. Z kolei teksty do The Chronicle of the Black Sword z 1985 oparte są na postaci Elryka z Melnibone z serii książek Moorcocka.

Ewolucja dokonywała się nie tylko pod względem brzmienia. Hawkwind można nazwać niepisanym rekordzistą pod względem zmian składu zespołu. W wieloletniej działalności „przewinęło się” przezeń ponad 30 muzyków, a co trzeba dodać, działo się to już na samym początku istnienia. Bardziej znani to wspomniany już Lemmy, późniejszy lider Motorhead, związany z The Cure Andy Anderson, czy były perkusista Cream, Ginger Baker. Do tej pory skład zespołu zasiliła tylko jedna kobieta – Bridgette Wishart, w latach 1990 – 1991 pełniąca rolę wokalistki. Powody odejścia były różne: konflikty, różnice w artystycznych wizjach lub po prostu śmierć. Wielu byłych członków pozakładało własne formacje, niektóre aktywne do dziś. Jedyną osobą związaną z Hawkwind od samego początku jest jego lider i współzałożyciel, Dave Brock. Równocześnie z działalnością w Hawkwind, Brock zajmował się solową karierą. Do tej pory wydał 7 płyt, jednak swojej „kosmicznej” kapeli pozostał wierny.

Kosmiczna podróż Hawkwind trwa do dziś i nic nie wskazuje na to, by miała się zakończyć. Koncertują, wydają płyty, dzięki czemu są jednym z najdłużej (i bez większych przerw) działających zespołów w historii rocka. Myślę, że nie będzie przesadą stwierdzenie, iż ten sukces jest w dużej mierze zasługą pasji. „Po prostu bardzo lubiliśmy książki science-fiction - mówi Dave Brock - To one, w połączeniu z pewnym sposobem spędzania wolnego czasu, inspirowały nas do tych wszystkich kosmicznych klimatów. Ogólnie interesowały nas różne alternatywy, inne pomysły na życie (...). Ale to kosmos okazał się naszą przepustką do dużej publiczności. Kosmos do dziś bardzo nam pomaga”10. Hawkwind grali tak, jak grało im w duszy. Muzykę stworzyli z tego, co po prostu ich interesowało. Może warto wziąć z nich przykład i te słowa potraktować jak cenną wskazówkę dla muzyków, którzy podobnie jak Brock i jego koledzy szukają własnej ścieżki.

 

Bibliografia:

1Wirtualna Polska: Hawkwind [dostęp 21.03.2013]

2Starfarer’s Hawkwind Page: The ego’s have landed [dostęp 19.03.2013]

3The Independent: Why the great rock’n’roll novel is so elusive [14.08.2005]

4Masters, Tim: Hawkwind’s 40 year trip [14.08. 2009]

5Starfarer’s Hawkwind Page: Guide to Hawkwind albums [dostęp 23.03.2013]

6Swanson, Dave: 40 years ago: Hawkwind release ‘Doremi Faso Latido’ [25.11.2012]

7Starfarer’s Hawkwind Page: A word from our sponsors [dostęp 23.03.2013]

8Hawkwind: Do not panic, (film dokumentalny BBC 4), 2007.

9Starfarer’s Hawkwind Page: Space Ritual memories [dostęp 24.03.2013]

10Babko Marcin: Kosmos bardzo nam pomaga [31.08.2012]


comments powered by Disqus