"Władza" - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 15-03-2013 17:05 ()


Pojawia się coraz więcej produkcji analizujących cynizm ludzi sprawujących urzędy, mających realny wpływ na codzienność. Chociażby taki serial jak „House of Cards” w iście dojmujący sposób pokazał, jak walka polityczna przypomina makiawelizm czyniony w białych rękawiczkach, przed obiektywem kamery. „Władza” idzie podobną ścieżką. Z tym, że ma do przekazania o wiele mniej ciekawszą historię, w której roi się od wyświechtanych frazesów i rozwiązań z filmów sensacyjno-politycznych.

Film opowiada historię prywatnego detektywa z Nowego Jorku, mającego za sobą niezbyt świetlaną przeszłość policyjną. Tonąc w długach i zajmując się mało lotnymi zleceniami polegającymi na podglądaniu, nieoczekiwanie otrzymuje zlecenie od samego burmistrza miasta. Polityk grany przez Russella Crowe’a prosi byłego glinę, ze względu na dawne czasy, o śledzenie jego żony. Podejrzewa bowiem, że go zdradza. Detektyw, nieco zaślepiony pokaźnym honorarium, zabiera się mocno do pracy. Nie zwraca uwagi na to, że dostał zlecenie na kilka tygodni przed wyborami na nowego burmistrza Wielkiego Jabłka. Nie przeczuwa też, że z czasem zostanie mimowolnie wplątany w rozgrywki o tytułową władzę, gdzie trup ścieli się gęsto, a w tle pojawia się nienawiść, fałsz, pożądanie i niekiedy granie na dwóch frontach.

Zarówno przed, jak i po seansie, nie byłem do końca przekonany co do tego, żeby akcję filmu umieszczać w najlepszym mieście świata. Współczesny Nowy Jork trudno nazwać upadłym miastem, którym niewątpliwie był 20-30 lat temu. Obecnie jest to jedno z najbezpieczniejszych miejsc na  Ziemi, o rekordowo małym stopniu przestępczości, wzorowo funkcjonującej policji i dobrych środkach bezpieczeństwa, będących punktem odniesienia dla innych metropolii i państwa, jak zarządzać ogromnymi aglomeracjami. Z racji swojej popularności mogę zrozumieć, że Nowy Jork przyciąga wielu twórców, których politycy i urzędnicy dodatkowo zachęcają do filmowania ich miasta, a to z powodu jego promocji albo niskich podatków wynikających z blokowania określonych ulic w ramach filmowania pewnych ujęć. Zapewne owe koszty produkcji były dzięki temu o wiele niższe, co w czasach kryzysu jest jak najbardziej zrozumiałe. Mimo to czynienie z Nowego Jorku upadłego moralnie miasta do mnie nie trafia. Czemu akcja filmu nie dzieje się w Chicago, Kalifornii albo nawet w Detroit? Są to o wiele ciekawsze miejsca na historię pełną naturalnych, mocnych dialogów, brutalną i ciężką. Taką przynajmniej „Władza” stara się być…

… a wychodzi to Allenowi Hughesowi bardzo średnio. Trudno powiedzieć coś więcej o filmie reżysera „From Hell”, aniżeli „przeciętne kino sensacyjne”, na który zostanie za kilka lat postawiony wyrok w postaci emitowania go w paśmie TVN-u po 22.00 w piątki. Fabuła opowiedziana we „Władzy” to klasyczna historia z nieogarniętym nieco detektywem w roli głównej, niepotrafiącej zobaczyć pewnych zdarzeń z nieco dalszej perspektywy, dzięki czemu z pewnością miałby szanse na uratowanie kilku niewinnych ludzi. Owszem, trzeba przyznać, że scenariusz Briana Tuckera jest chwilami ciekawie zapętlony, gdy dochodzi do wyjaśniania relacji między określonymi postaciami. Niestety, czynione to jest bez polotu, który nie istnieje zarówno w grze aktorskiej, ani w montażu ani w zakończeniu historii. Fani Russella Crowe’a czy Catheriny Zety-Jones mogą się zawieść – ta para nie staje na wysokości zadania w tym filmie i trudno zapamiętać jakieś sceny z nimi związane.

W zalewie odbrązawiających opowieści o politykach, policjantach i lekarzach, „Władza” prezentuje się nijako. Jest to bardzo przewidywalna produkcja, łudząco przypominająca wiele innych z lat 90. ubiegłego wieku o podobnej tematyce. Jedynie, co ją wyróżnia to puenta – trzeba być człowiekiem niemającym nic do stracenia, by pokonać maniaka kontroli i władzy. Samo przedstawienie i zrealizowanie zakończenia jest jednak tak idealistyczne i trywialne, że trudno w nie uwierzyć, tak jak trudno uwierzyć w scenę barkową w „Mrocznym Rycerzu” Nolana. I tylko zastanawiam się, kiedy publiczności przejedzą się tego typu filmy? Kiedy ktoś wpadnie na pomysł, aby ukazać pozytywne aspekty władzy, budujące, a nie jedynie dewastatorskie? A najlepiej w innej, amerykańskiej metropolii? W końcu w USA mamy w czym wybierać, jeżeli chodzi o ogromne miasta.

Tytuł: "Władza"

Reżyseria: Allen Hughes

Scenariusz: Brian Tucker

Obsada:

  • Mark Wahlberg
  • Russell Crowe
  • Catherine Zeta-Jones
  • Jeffrey Wright
  • Barry Pepper
  • Alona Tal
  • Natalie Martinez

Muzyka: Atticus Ross, Leopold Ross, Claudia Sarne

Zdjęcia: Ben Seresin

Montaż: Cindy Mollo

Scenografia: Leonard R. Spears

Kostiumy: Betsy Heimann

Czas trwania: 109 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


comments powered by Disqus