"Nieletni/pełnoletni" - recenzja

Autor: Maciek Poleszak Redaktor: Motyl

Dodane: 09-03-2013 20:00 ()


Od tego filmu podpuchą wiało na kilometr już w momencie premiery pierwszego zwiastuna. Nie lubię zaczynać tekstu od stwierdzenia w stylu: "ten film to tania podróbka czegośtam", bo nie do końca wiadomo, co później pisać. Może po prostu olać następne akapity i odesłać czytelnika do recenzji podrabianego filmu, wyposażając go w odpowiednią instrukcję obsługi? "Pomińcie wszystkie plusy, a na końcu dodajcie sobie parę linijek biadolenia na powtarzalność, nieoryginalność, pazerność i lenistwo każdego członka ekipy filmowej z osobna i wszystkich razem wziętych". No! Wtedy tekst miałbym już z głowy. Chociaż z drugiej strony... wydaje się to jakieś mało poważne. I pewnie Naczelny miałby mi jeszcze do przekazania kilka ciepłych słów. Czyli chyba lepiej będzie wyartykułować z siebie te parę argumentów.

Filmy w stylu "Kac Vegas" może i nie zalewają ekranów kin na potęgę, ale można odnieść wrażenie, że grube miliony zarobione przez opowieść o najbardziej spektakularnym porannym bólu głowy w Mieście Grzechu miał jakiś wpływ na alokację kapitału paru wytwórni. Nie ma jeszcze potrzeby wydzielać nowego podgatunku "komedii pijackiej", ale kto wie, czy taka konieczność nie nastąpi jakiś czas po premierze dopiero co zapowiedzianej zwiastunem trzeciej części alkoholowej sagi Todda Phillipsa.

Wracając do tematu. "Nieletni/pełnoletni" opowiadają o dwóch kumplach z liceum, którzy postanawiają odwiedzić trzeciego w dniu jego dwudziestych pierwszych urodzin. Data ta jest w USA z oczywistych względów magiczna - po jej przekroczeniu, przed jubilatem otwierają się niezmierzone horyzonty legalnego chlania i nocnego włóczenia się po mieście w celu tegoż. Tyle punktu wyjścia, dalej jest już standard:

- Idziemy się zeszmacić.

- Nie mogę, jutro rano ma miejsce wydarzenie, od którego zależy reszta mojego życia (tu wstaw cokolwiek, może być nawet z dużej litery).

- Z kolegami się nie napijesz?

A potem zaczynają dziać się dziwne i - w zamierzeniu - zabawne rzeczy. Wpadamy w korkociąg mniej lub bardziej abstrakcyjnych wydarzeń, które kończą się nagłą refleksją - o cholera! Zaczyna nam brakować czasu! - i zaczyna się wyścig. Dziwne rzeczy oczywiście nie przestają się dziać, dodatkowe problemy zaczynają się piętrzyć, nagłe zwroty akcji pojawiają się z częstotliwością kul wystrzeliwanych z automatu. Tak naprawdę to nie schemat sam w sobie jest tu problemem. W końcu "Kac Vegas" też ogląda się trochę jak kopię wcześniejszego filmu - "Stary, gdzie moja bryka?" Jednak to szaleństwo i ciągłe zaskakiwanie nowymi wydarzeniami i dialogami sprawdziło się, bo prowadzone było konsekwentnie, te filmy były spójne. "Nieletni/pełnoletni" co jakiś czas starają się być poważni.

I wcale nie chodzi mi tu o "chcemy powiedzieć coś ważnego, ale z humorem i ironią". Nie, tutaj w paru miejscach film zamienia się w śmiertelnie poważną opowieść o tym, że pozory mylą, przyjaźń jest trudna i każdy powinien być kowalem własnego losu. Normalnie melodramat. Wygląda to szczególnie pokracznie w sytuacji, w której przed chwilą na ekranie mieliśmy niespecjalnie błyskotliwe dowcipy o seksie i rzyganiu. Na dokładkę na jaw wychodzi wtedy, że postacie praktycznie nie istnieją, składając się jedynie z serii wyświechtanych klisz. Przez cały seans nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że pisząc dwóch głównych bohaterów scenarzyści zrobili sobie powtórkę ze "Sprzedawców" Kevina Smitha. Mamy tu dwóch kumpli, z których jeden jest wulgarnym i dziecinnym obibokiem, dla którego przyjaźń jest najważniejsza, a drugi stara się poukładać swoje życie i dorosnąć. Trochę jak Randall i Dante. Z tą różnicą, że kiedy w "Clerks 2" Randall zrzuca maskę pyskatego pozera i zaczyna mówić o tym jak bardzo zależy mu na kumplu, to kupuję to od razu. Kiedy podobne dialogi zaczynają się sypać w "Nieletnich/pełnoletnich", zacząłem się zastanawiać, w ilu filmach wcześniej słyszałem podobnie nieprzekonujące i napisane od linijki suchary.

Jeśli miałbym podjąć się wskazania choć jednego elementu tego filmu, który choć trochę mnie zaskoczył, to byłoby to raczej nieszablonowe (jak na standardy filmów "z morałem") zakończenie wątku konfliktu ojciec-syn. Otóż obchodzący swoje urodziny jegomość ma następnego dnia rano stawić się na rozmowie kwalifikacyjnej nie dlatego, że chce zostać lekarzem, ale dlatego, że jego rodzic wywiera na nim taką presję. Też wielki standard i widzieliśmy to dziesiątki razy, ale konkluzja jest przeprowadzona trochę inaczej niż zwykle. Co nie zmienia faktu, że znowu w oczy straszliwie rzuca się karton, z którego wycięte są postacie. Szczególnie wspomniany ojciec, który wygląda jak ekranizacja internetowego mema, a nie żywa postać.

3/10 

 

Tytuł: "Nieletni/pełnoletni"

Reżyseria: Jon Lucas, Scott Moore    

Scenariusz: Jon Lucas, Scott Moore 

Obsada:

  • Miles Teller
  • Skylar Astin
  • Justin Chon
  • Sarah Wright
  • Jonathan Keltz
  • Samantha Futerman

Muzyka:  Lyle Workman       

Zdjęcia: Terry Stacey

Montaż: John Refoua   

Scenografia: Jerry Fleming    

Kostiumy: Christine Wada

Czas trwania: 93 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.  


comments powered by Disqus