E Nomine - wielki Ymc Ymc czeka na wyznawców.

Autor: Maciej "Levir" Bandelak Redaktor: Levir

Dodane: 01-02-2007 19:34 ()


 

Tekst zredagowała: Nenedhel

 

Ci którzy mnie znają raczej nie posądzają o słuchanie muzyki spod znaku "ymc ymc". Jednakże przyznam się, że słucham (oczywiście jak mam ochotę) czegoś co można by włożyć do szuflady z napisem "olaboga ale techniawa". Żeby było jeszcze ciekawiej, to tę muzykę będę polecał poprzez poniższy tekst. Upraszam więc ortodoksyjnych metalowców o przeczytanie i ewentualne wybaczenie herezji ;)

Wielu z Was (w szczególności ci, którym nie jest obce skakanie na matach DDR) prawdopodobnie otarło się o tę muzykę, choć zapewne nie zdajecie sobie z tego sprawy. Moja znajomość rozpoczęła się właśnie od mat DDR, zabawy którą wymyślili (a jakże!) Japończycy (niekumaci mogą zajrzeć tutaj). Otóż, jeden z najbardziej popularnych utworów, do którego konwentowicze skaczą na matach (jeśli nie najpopularniejszy) nosi nazwę "Vater Unser". Ten sam utwór został wykorzystany do wykonania tzw. Anime Music Video (AMV to teledyski złożone z pociętych scen z filmów anime z podkładem jakiejś piosenki) z filmu pt. "Hellsing". Tym tropem dotarłem do nazwy "E Nomine".

"E Nomine" to projekt muzyczny założony przez niemieckich producentów: Christiana Wellera oraz Friedricha Granera (projekt muzyczny różni się tym od klasycznego zespołu, że nie wykonuje swoich nagrań na żywo, na koncertach). To co jest w nim ciekawe, to styl muzyki i inspiracje, z których czerpią producenci. Sami twórcy definiują styl jako "monumental dance". Jest to połączenie muzyki dance/techno z orkiestrą i chórami. Wychodzi z tego całkiem ciekawy, a co ważniejsze rzucający się w ucho, misz-masz.

Druga rzecz, która przyciąga uwagę to inspiracje. Ich pierwszy singiel, wspomniany wyżej "Vater Unser", to nic innego jak modlitwa "Ojcze nasz" (powstały dwie wersje, niemiecka i angielska). Idąc śladem singla ich pierwszy album "Das Testament" jest w całości oparty na tekstach biblijnych ze Starego i Nowego Testamentu. Drugi album nosi tytuł "Finsternis" ("Ciemność") i inspirowały go wszelkie legendy/filmy/literatura grozy (za co zresztą producenci zostali posądzeni o szerzenie treści satanistycznych). Na tym albumie po raz pierwszy wprowadzono tzw. interludium, mianowicie przed każdą z piosenek występuje krótka, parunastosekundowa zapowiedź tego co usłyszymy w utworze. Liryki odnoszą się więc do wszystkiego, co można spotkać przeglądając kategorię "groza" - m.in. do północy ("Mitternacht"), wilkołaków ("Wolfen (Das Tier in Mir)"), Draculi ("Draculs Bluthochzeit"), polowań na czarownice ("Hexenjagd"), egzorcystów ("Der Exorzist") czy też strachu ("Angst").

Projekt zdobywał coraz większą popularność (dość powiedzieć, że debiutancki "Vater Unser" wspiął się na szczyty niemieckich list przebojów) a tym samym można się spodziewać kolejnych albumów. Ich ostatnim (jak na razie) wydawnictwem jest "Die Prophezeiung", w którym tym razem wzięto na tapetę przepowiednie Nostradamusa. Podobnie jak poprzednio, również i na tym albumie zastosowane są "interludia". Z niego właśnie pochodzi "Schwarze Sonne", singiel dla którego po raz pierwszy "użyczono" nie tylko głosu ale także i twarzy (w teledysku oczywiście) Ralfa Moellera, niemieckiego aktora mającego na koncie role w takich filmach jak "Król Skorpion" czy główną rolę w serialu o Conanie.

Podsumowując, E Nomine jest ciekawą odskocznią od ciężkiego metalowego grania, która jednocześnie utrzymuje nas w odpowiednich, fantastycznych klimatach. Nic to, że podstawą tej muzyki jest czystej wody "ymc ymc", nic to, że śpiewają po niemiecku (Rammstein też niemiecki a ludzie słuchają) czy łacinie, nic to, że tylko kilka ze wszystkich utworów można określić jako naprawdę przebojowe, nic to, że nie można ich posłuchać na koncertach - ważne jest to, że w ogóle coś takiego istnieje i o dziwo naprawdę przyjemnie się tego słucha.

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...