"Transatlantyk" - Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki - relacja

Autor: Magdalena Kącka Redaktor: Motyl

Dodane: 30-08-2012 19:33 ()


Festiwal "Transatlantyk" w rok po powstaniu stał się jednym z największych i najważniejszych przeglądów filmowych w Polsce. Pierwsza edycja była ważnym wydarzeniem, a tegoroczna potwierdziła, że "Transatlantyk" to nie jednorazowa impreza, a festiwal, który się rozwija i ma jeszcze dużo edycji przed sobą. Festiwal - początkowo kojarzony głównie z kinem artystycznym i muzyką filmową, w tym roku postarał się o przyciągnięcia jak najszerszej widowni, nie pozostawiając żadnego fana filmu z niedosytem. To co mnie najbardziej zainteresowało to oczywiście kino fantastyczne.

Jakie dzieła zaproponowano tak specyficznemu widzowi jak ja? Wydawać by się mogło, że festiwal, którego autorem jest wybitny polski kompozytor Jan A. P. Kaczmarek pozostanie obojętny na tak ,,plebejski” gatunek jakim jest ,,science-fiction”, ale w tym roku dla fanów tego typu produkcji przygotowano dwa bloki: "poza gatunkiem – sci-fi" oraz "kino klasy B – ekstaza i mdłości". Razem dwanaście filmów, z czego około połowa z nich to premiery. Użyłam określenia "około", ponieważ część z nich była już wyświetlana na festiwalach lub pokazach filmowych w Polsce, ale ciągle nie została ta informacja zaktualizowana na stronach poświęconych X Muzie, np. na Filmwebie. 

"Kino klasy B – ekstaza i mdłości" to cykl pięciu fatalnych filmów z lat 1956-1977. Wszystkie wołały o pomstę do nieba i jedyną receptą na przebrnięcie przez seans było, oczywiście z dzisiejszej perspektywy, zdystansowanie się do tych wątpliwych jakościowo dzieł i ich wyśmianie. Temu prostemu zadaniu pomagały bardzo swobodne tłumaczenia filmów, które dodawały drętwym dialogom nieco polotu. 

Warto zaznaczyć, że na wszystkich seansach organizowanych w kinie Muza, była prawie zawsze pełna sala. Publiczność świetnie bawiła się na pokazach, a więc ponowna organizacja cyklu byłaby idealnym pomysłem. Same seanse nie były jednak szczególnie oryginalne, bo od kilku lat przy okazji różnego rodzaju festiwali organizowane są przeglądy kina klasy B i fani gatunku mogli się już zapoznać z przedstawionymi na "Transatlantyku" obrazami takimi jak choćby "Szpon". Nie warto nawet rozwodzić się nad poziomem tych filmów – wszystkie były fatalne. Wystarczy wymienić tytuły, aby domyślić się o czym opowiadały: "Atak gigantycznych pijawek", "Ludzie krety", "Nagie na księżycu", "Czarny samuraj" (sic!) czy wspomniany już przeze mnie "Szpon".

Dla tych wyniszczających mózg "dzieł" cudowną odtrutką był drugi blok przeznaczony dla miłośników kina fantastycznego, a mianowicie "poza gatunkiem – sci-fi". Blok ten to przegląd najciekawszych filmów ostatnich lat, które wymykają się prostym gatunkowym klasyfikacjom, ale scenariuszem najbardziej pasują do grupy, który wszyscy nazwaliby "science-fiction". Każdy z tytułów był inny, a każdy z widzów mógł odnaleźć coś dla siebie. Według mnie na wyróżnienie najbardziej zasługują zachwycający "Po drugiej stronie czarnej tęczy" oraz "Duchy od brudnej roboty". Niewątpliwą zaletą wszystkich obrazów była możliwość wysłuchania słowa "od reżysera" – bo albo został poproszony o komentarz, który został nagrany i udostępniony widzom, albo został po prostu na festiwal zaproszony. Tak było w przypadku jednego z czterech reżyserów "Duchów od brudnej roboty". Twórca zapowiedział osobiście film, a po projekcji można było go dopytać o nasuwające się pytania albo złapać go w kuluarach. Co ważne, sala Multikina na filmy z tego bloku była zawsze przynajmniej w 1/3 wypełniona, co można uznać za prawdziwy sukces, bo filmy nie były nigdzie reklamowane. Może to oznaczać, że ludzie są spragnieni dobrego kina science-fiction i gotowi zaryzykować 10 zł (tyle kosztowała wejściówka na film) licząc, że zobaczą wartościową produkcję.

Każdy miłośnik kina, który zajrzał choć raz w program "Transatlantyku" z pewnością doszedł do wniosku, że festiwal jest porządnie zorganizowany pod względem projekcji. Jest to dopiero druga edycja, a już zachwyca rozmachem i świetnie pomyślanym programem. Oprócz interesujących mnie obrazów można było zobaczyć filmy rowerowe, kulinarne, dokumenty polskie i zagraniczne, o tematyce ekologicznej, oscarowe nominacje, mniej znane filmy Hitchcocka i wiele, wiele innych. Mam nadzieję, że za rok festiwal nie zmieni się ani trochę (można lepiej?) i przygotuje znowu tak samo ciekawy repertuar jak w tym roku. Wszystkich fanów kina fantastycznego zachęcam do przyjechania na kolejną edycję "Transatlantyku", bo jak się okazuje, filmy science-fiction mogą być zwyczajnie dobre. "Transatlantyku", dziękuję!

 

Dziękujemy organizatorom Festiwalu "Transatlantyk" za udostępnienie wejściówki.

 


comments powered by Disqus