"Avengers" - recenzja druga

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 11-05-2012 21:03 ()


Co różni oficynę Marvela od DC? Pierwsze może pochwalić się najbardziej widowiskowymi ekranizacjami komiksów, gdy tymczasem drugie, prócz Batmana, zalicza kolejne niewypały. Długofalowy plan Domu Pomysłów nie tylko okazał się finansowym Eldorado, ale również sprawił, że możemy oglądać dobre, a w przypadku „Avengers”, efektowne kino rozrywkowe.

Skoro uczniowie szkółki Charlesa Xaviera zadomowili się na dużym ekranie, włodarzom Marvela nie pozostało nic innego jak zekranizować przygody drugiego pod względem popularności zespołu herosów. Wiedząc, że jest to zbiór wyjątkowych postaci, zasługujących na swoje pięć minut, autorzy projektu postanowili najsłynniejszym z nich dać własny film. Ominęli w ten sposób pułapkę przeładowania „Avengers” genezą  każdej z nich. Obraz Whedona zgrabnie łączy wątki z "Incredible Hulka", „Iron Mana 2”, „Thora” i „Kapitana Ameryki”. Bohaterowie muszą stawić czoła złowrogiemu Lokiemu, który pragnie zniewolić ludzkość przy pomocy inwazji obcej rasy. Aby wprowadzić swój plan w życie zamierza posłużyć się kostką mocy, wykorzystywaną poprzednio przez Red Skulla.

Można mieć za złe Whedonowi, że postawił właśnie na Lokiego. Miał do wyboru blisko pięćdziesięcioletnią galerię schwarzcharakterów, a skorzystał z usług brata Thora. Reżyserski nos go jednak nie zawiódł, bowiem Tom Hiddleston nie tylko sprawdził się w powierzonej roli, ale stworzył też jedną z lepszych kreacji złoczyńców w celuloidowym uniwersum Marvela - psychopatycznego boga Asgardu, żądnego krwi, zemsty i władzy. Największe uznanie należy się reżyserowi za wręcz popisowe rozpisanie poszczególnych ról. O sukcesie „Avengers” w pierwszym rzędzie decydują aktorzy, z których każdy otrzymał tyle czasu ekranowego, aby zaprezentować swe umiejętności. Autorzy postawili na interakcje między herosami, co stanowi kwintesencję obrazu. Rewelacyjny timing w połączeniu z soczystymi one-linerami, których nie pożałowano, oraz alter ego Bruce’a Bannera – to recepta na udany blockbuster.

  Silne kreacje stworzyli aktorzy, którzy pokazali już wcześniej na co ich stać. Robert Downey Jr. nie ma sobie równych i jak mówią o nim „koledzy” jest nie do przegadania. Hemsworth nie stracił nic z uroku, jakim czarował w „Thorze”, natomiast największym odkryciem „Avengers” jest Mark Ruffalo. Aktor portretujący współczesnego dr Jekylla uwiarygodnił dramat spędzający sen z powiek słynnego naukowca. Niezgorzej poradziło sobie jego alter ego. Hulk rozwala wszystko mając też kilka zabawnych scen (zwłaszcza z synami Odyna). Ruffalo udowodnił, że nadaje się do tej roli, mało tego – „Sałacie Marvela” najbliżej tu do jej komiksowego pierwowzoru. W grupie herosów nie zabrakło też miejsca dla prawego weterana - Kapitana Ameryki (Chris Evans), posiadającego ze wszystkich bohaterów największą empatię i ludzkie współczucie. To właśnie wyróżnia go na tle bogów, narcyzów czy nieobliczalnych naukowców. Drugi plan świetnie uzupełniają Samuel L. Jackson jako Nick Fury, urocza Gwyneth Paltrow, czyli Pepper Potts, Cobie Smulders jako agentka Hill i nieoceniony Clark Gregg (agent Coulson) – będący swoistym spoiwem między ostatnimi ekranizacjami Marvela.  Kto zatem zawodzi? Chyba najmniej przekonująco wypadli Hawkeye, z uwagi na dość nietypową konstrukcję roli i Scarlett Johansson, która nijak pasuje mi do postaci Czarnej Wdowy (szkoda, że nie pokuszono się o dodanie Ant-Mana i Wasp).  Na szczęście pozostali rekompensują występ filmowych Mścicieli.

Whedon dokonał jeszcze jednego cudu. Dostarczył wybuchowy koktajl - spójny, niezmiernie dynamiczny, ze zbalansowaną akcją i humorem, a także epicką bitwą w finale. Przy czym „Avengers” nie epatują nachalnym patosem. Mimo że nie ustrzegł się kolizji z komiksowym rodowodem, niektóre wątki przyjął nader umownie (w błahy sposób zniszczył sens zakończenia „Thora”) czy też nie uniknął gdzieniegdzie prostackich dialogów, to pomijając wspomniane potknięcia stworzył dzieło kompletne, zajmujące i technicznie olśniewające. Efekty specjalne nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie, są wizualnym majstersztykiem (przede wszystkim świetny Hulk, z rysami twarzy Ruffalo).

Z wypiekami czekam na kontynuację, zachodząc w głowę czy może być jeszcze lepiej. Scena po napisach jest wymowna (czyżby witaj Rękawico Nieskończoności?). Czy starczy odwagi włodarzom Marvela na bardziej spektakularne, totalne widowisko? Polecam, najlepsze kino rozrywkowe od dłuższego czasu.  

8/10

 

Tytuł: "Avengers"

Reżyseria: Joss Whedon

Scenariusz: Joss Whedon, Zak Penn

Obsada:

  • Robert Downey Jr.
  • Chris Evans
  • Mark Ruffalo
  • Chris Hemsworth
  • Scarlett Johansson
  • Jeremy Renner
  • Tom Hiddleston
  • Samuel L. Jackson
  • Gwyneth Paltrow
  • Clark Gregg
  • Cobie Smulders
  • Stellan Skarsgard
  • Paul Bettany

Muzyka: Alan Silvestri

Zdjęcia: Seamus McGarvey

Montaż: Lisa Lassek, Jeffrey Ford

Scenografia: James Chinlund

Kostiumy: Alexandra Byrne

Czas trwania: 142 minuty 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus