"Star Wars Dziedzictwo" tom 9: "Potwór" - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 23-04-2012 20:05 ()


Cade Skywalker wciąż próbuje uciec od odpowiedzialności wynikającej z rodzinnego dziedzictwa. Skuszony łatwym zarobkiem wraz z przyjaciółmi trafia na Wayland. Planeta ta, niegdyś żyzna, stała się żywym koszmarem za sprawą ojca Cade’a, Kola Skywalkera, i jego pierwszej próby okiełznania biotechnologii terraformowania Yuuzhan Vongów. Miejsce to kryje również sekrety Vongów oraz Sithów, które pchną Cade’a na skraj upadku. Tymczasem po drugiej stronie galaktyki szansa na pokój przeradza się w trójstronną bitwę między Jedi, Sithami i imperialnymi rycerzami Roana Fela...

Potworów ci u nas dostatek – mógłby rzec dowolny fan Star Wars, gdyby go zapytano, czy po planetach odległej galaktyki spacerują dziwne, groźne stwory z wielkimi zębiskami i oślizgłymi cielskami. Tak się bowiem składa, że George Lucas lubi potwory. W niemal każdym filmie ze złocistym logo (wyjątkiem jest „Zemsta Sithów”) mamy przynajmniej jedną wzbudzającą strach kreaturę – od zębatych „rybek” pływających w głębinach Naboo, przez poczciwą dianogę ze zgniatarki Gwiazdy Śmierci, po trawiącego swe ofiary przez tysiąclecia (!) sarlacca i potężnego rankora, domowe zwierzątko równie potężnego Jabby. W książkowym i komiksowym Expanded Universe potworów jest jakby trochę mniej, ale i tu doświadczyliśmy różnych szkaradnych istot. Na przykład wyhodowanych przez Yuuzhan Vongów voxynów, które z lubością polowały na Jedi. Albo widzianego w siódmym tomie komiksowego „Dziedzictwa” wytwóru sithyjskiej alchemii, lewiatana. Pytanie nasuwa się samo – co by się stało, gdyby połączyć najohydniejsze yuuzhańskie potwory z emanującymi Ciemną Stroną Mocy potworami Sithów? Odpowiedź znajdziecie w kolejnej, dziewiątej części „Dziedzictwa”, czyli właśnie „Potworze”.

Ale zanim ją poznacie, zapoznacie się wpierw z krótkim komiksem pod tytułem „Podzielona lojalność”. Jest to kontynuacja ciągnącego się od samego początku serii wątku z udziałem floty Gara Staziego, kontynuacja nieprzynosząca żadnych rewelacji, być może z punktu widzenia całości trochę niepotrzebna, ale w miarę miła dla oka, interesująca i niegłupia. Scenarzysta „Dziedzictwa”, John Ostrander, już po raz kolejny zadziwił mnie wymyśleniem kosmicznej bitwy, która jest w jakiś sposób oryginalna i po skończonej lekturze pozostawia czytelnika z lekkim uśmieszkiem na twarzy. W tej historii wszystko gra, i postacie – a jest to istny tygiel sprzeczności, od zadufanej w sobie Imperialnej Rycerz, przez nieufnego admirała Sojuszu, po aroganckiego admirała Imperium – i fabuła. Rysunkom Dave’a Rossa, jednego z moich najmniej lubianych artystów komiksowych, jak zwykle daleko do doskonałości, ale raz jeden muszę przyznać, że panu Rossowi udało się sięgnąć wyżyn swojego talentu. Tylko czemu Mon Calamarianie wyglądają jak istoty jakiegoś innego gatunku? Tego wciąż nie mogę pojąć.

W tym momencie wracam do „Potwora”. Kim jest tytułowa bestia, nie zostaje powiedziane wprost – i dobrze, bo kilka postaci pasuje do tego miana i my sami możemy zadecydować, komu lub czemu je przyznać. Niestety, trochę szkoda, że to nie na naszych barkach stoi odpowiedzialność za popychanie historii w kierunku jakiegoś konkretnego końca. Dziewiąty tom „Dziedzictwa” z jakiegoś powodu schodzi na mieliznę i powraca do wątku, który wydawał się być rozwiązany w poprzedniej odsłonie serii, „Tatooine” – tak, tak, chodzi o Cade’a Skywalkera, który cofa się do filozofii „nie chcem, ale muszem”, jeszcze raz przeżywa rozterki na linii Jasna-Ciemna Strona, a my ponownie musimy wysłuchiwać jego narzekań. Aż chce się ziewnąć. Pan Ostrander przedobrzył z rozwijaniem tej linii fabularnej. W zasadzie jedyną dobrą i ważną rzeczą, która wynikła z poprowadzenia jej i zanudzania nas jękami Cade’a, jest jednoznaczne i zapewne ostateczne rozwiązanie problemów sercowych dziedzica rodu Skywalkerów. Dobre i to.

Na drugim froncie „Potwora” jest krótsza i pocięta na kilka scenek opowieść o zawiązaniu wielkiego sojuszu Zakonu Jedi z flotą Staziego i Roanem Felem oraz próbach rozbicia rzeczonego sojuszu przez siły Sithów. Obserwujemy jak pojedyncze wątki z poprzednich tomów powoli się zazębiają i przybliżają nas do bliżej nieokreślonego wielkiego finału „Dziedzictwa”. Obserwujemy i chyba możemy być szczęśliwi z tego, co widzimy. Kluczowe postacie wszystkich stron konfliktu dostają swoje pięć minut i wreszcie przestajemy odnosić wrażenie, że zataczamy fabularne koła. Końcowa bitwa tego tomu pozostawia nas w stanie mocnego niedosytu (częściowo z powodu jej niewielkiej skali), natomiast ostatnie dwie strony tylko pogłębiają ten stan, gwarantując bardzo interesujące zakończenie „Dziedzictwa”. Ale zanim do niego dojdzie, z kronikarskiego obowiązku odnotuję, że za szatę graficzną „Potwora” jest odpowiedzialna Jan Duursema i jak zwykle zrobiła wszystko, by żadne fanowskie oko nie poczuło się zawiedzione. Nic więcej nie trzeba już chyba dodawać, prawda? Pani Duursema to klasa sama w sobie.

„Dziedzictwo” niespiesznie – szczególnie, gdy głównym bohaterem jest Cade Skywalker, zbyt niespiesznie – zmierza do miejsca, w którym wszystko stanie się jasne: kto zwycięży, kto przegra, kto zostanie na lodzie, kto zginie, a kto będzie „żył długo i szczęśliwie”. Ta część dziewiątego tomu, która opowiada o niesnaskach i działaniach Imperialnych, Jedi i Sithów wypadła zdecydowanie najlepiej, w czasie, gdy fragmenty z udziałem Cade’a, jego czarnoskórego przyjaciela i zeltroniańskiej piękności niesamowicie się dłużyły. Przypuszczam, że gdyby tym razem dano Skywalkerowi nieco odpocząć, „Dziedzictwo” niewiele by na tym straciło – może tylko ten wspomniany przeze mnie wątek miłosny, który rzeczywiście domagał się domknięcia. Ale do tego równie dobrze mogłoby dojść w kolejnym tomie, przy okazji jakichś bardziej imponujących zdarzeń. Czy polecam „Potwora”? Jeśli ktoś z Was śledzi ten cykl od samego początku, „Potwora” przegapić w żaden sposób nie może. Jednak i bez tego komiks spokojnie by się obronił.

 

  • Ogólna ocena: 8/10
  • Fabuła: 6/10 („Podzielona lojalność”: 9/10)
  • Klimat: 9/10
  • Rysunki: 9/10 („Podzielona lojalność”: 7/10)
  • Kolory: 8/10

 

Tytuł: "Star Wars: Dziedzictwo" tom 9: "Potwór"

  • Scenariusz: John Ostrander
  • Rysunki: Jan Duursema, Dave Ross
  • Przekład: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 05.03.2012r.
  • Oprawa: miękka
  • Objętość: 128 stron
  • Format: 150 x 228 mm
  • Cena: 39,99 zł

 


comments powered by Disqus