"Megamocny" - recenzja

Autor: Mateusz Wesołowski Redaktor: Motyl

Dodane: 07-03-2012 21:05 ()


Każdemu marzy się rola superbohatera. Posiadanie nadludzkich umiejętności, cotygodniowe potyczki ze złoczyńcami oraz bycie podziwianym przez miliony czynią ich życie tak wyjątkowym. W ostatnim okresie mieliśmy okazję podziwiać tych potężnych herosów na srebrnym ekranie częściej niż mogliśmy kiedykolwiek podejrzewać. Ich wpływ na kinematografię wydaje się nie mieć określonej granicy, zważając na sam fakt, iż nieustannie jesteśmy bombardowani nowinkami na temat produkcji nawiązujących do komiksowych dzieł stworzonych przez takich znamienitych twórców jak Stan Lee czy Frank Miller. Tym razem jednak pewna wytwórnia filmowa zdecydowała się wykorzystać zdobyty materiał w inny sposób, niż mógłby się ktokolwiek spodziewać. Na tak zdecydowany krok mogli się odważyć jedynie pracownicy DreamWorks, dzięki którym z ogromnym zaangażowaniem śledziliśmy przezabawne poczynania pewnego szczerozłotego ogra i hałaśliwego osła. I w tym przypadku nie mogło zabraknąć dużej dawki humoru. A za obiekt żartów posłużył Megamind - wielkogłowy przestępca, który w wyjątkowo nieudolny sposób stara się zaprowadzić chaos i zniszczenie w Metrocity.

Nieoczekiwanym ruchem ze strony zespołu twórców jest niewątpliwie wybór postaci pierwszoplanowej. Przeważnie tego zaszczytu dostępują nieustraszeni bohaterowie walczący całodobowo ze złem i występkiem. Kimś takim dla mieszkańców miasta jest Metroman – kosmita, który będąc niemowlęciem został przetransportowany rakietą kosmiczną z eksplodującej, obcej nam planety na Ziemię. Brzmi znajomo? Na tym nie koniec podobieństw do mitologii komiksowej. Jak dobrze wiemy dobro nie mogło by istnieć bez ingerencji zła. Aby utrzymać potrzebną równowagę, na scenę zostaje wprowadzony podstępny geniusz, Megamind. Jak się szybko okazuje to jemu mamy kibicować w drodze na sam szczyt. Od początku do końca możemy obserwować jego zadziwiającą przemianę - od fajtłapowatego łotra po wartościowego obywatela. Jest on na tyle interesującą i urokliwą postacią, że nie  sposób nie darzyć go sympatią, pomimo jego przedziwnego wyglądu. Zdecydowanie lepiej wypada w oczach widzów, niż w porównaniu do jego odwiecznego rywala, w którym wyjątkowo trudno znaleźć jakiekolwiek pokrewne nam cechy. Kryzys tożsamości, zauroczenie piękną reporterką oraz ogarniająca samotność czynią z Megamocnego postać bogatą emocjonalnie i uczuciowo.  Co bardzo się ceni w dzisiejszej sztuce filmowej. W końcu o wiele łatwiej jest się zaangażować w obraz, w którym wykreowani przez aktorów i scenarzystów bohaterowie borykają się również z problemami życia codziennego.

Bez wątpienia do atutów filmu należy znakomicie dobrana obsada aktorska. W większości to gwiazdy małego ekranu, ale znalazło się również miejsce dla słynnych gwiazd kinowych produkcji.  Will Ferrell („Przypadek Harolda Cricka”) wczuł się znakomicie w rolę błękitnego oprycha. Potrafi rozbawić, a jednocześnie wzbudzić troskę i współczucie wobec odgrywanego przez niego bohatera. Partnerująca mu Tina Fey („Rockefeller Plaza 30”) również pokazała się z jak najlepszej strony. Dzięki jej wspaniałym zdolnościom komediowym Roxanne Ritchi stała się dowcipną oraz przebojową reporterką. Nic więc dziwnego, że to właśnie ona stała się obiektem miłosnych westchnień naszego superprzestępcy. Największym jednak zaskoczeniem jest udział w tym projekcie Brada Pitta, należącego  obecnie do najbardziej zapracowanych hollywoodzkich gwiazd. Zapewne z tego powodu jego rola została mocno ograniczona. Pomimo to udało mu się nieco uatrakcyjnić postać Metromana - dzięki interesującej aparycji, jak i wypowiedziom, charakterystycznym dla nieżyjącego już króla rock and rolla.

I tym razem wytwórnia popisała się pod względem animacji komputerowej. Majestatyczne miasto, gigantyczne roboty oraz towarzyszące im wielkie wybuchy robią wrażenie na dużym ekranie, zwłaszcza w połączeniu ze znakomicie dopasowaną muzyką.

Wybór oprawy dźwiękowej z całą pewnością przypadnie do gustu wielbicielom starego, porządnego rocka. Nie mogło się obejść bez udziału takich zasłużonych zespołów jak „Guns and Roses” ze swoim znanym na całym świecie kawałkiem „Welcome to the Jungle”. Poza Axlem Rose i jego ekipą w filmie możemy usłyszeć również „Crazy Train” Ozzy’ego Osbourne’a oraz „Highway to Hell” w wykonaniu „AC/DC”. Obecność tak znakomitych klasyków muzyki rockowej powinna przekonać każdego entuzjastę tego gatunku do kupna soundtracku z filmu.

Z każdym następnym projektem „DreamWorks” zadziwia jeszcze bardziej swoją oryginalnością i dbałością o jak najwyższą jakość produkowanego obrazu. „Megamind” jest świetną komedią, która nie tylko bawi do łez, ale i uczy nas jak wieść szczęśliwe życie. Film kończy się morałem, nadal mającym znaczenie dla nas w dzisiejszym, nowoczesnym świecie.  Opowiedziana w nim historia spodoba się każdemu, bez względu na wiek, co tylko świadczy o jej uniwersalności.   

 

Tytuł: "Megamocny"

Reżyseria - Tom McGrath

Scenariusz - Alan J. Schoolcraft, Brent Simons

Obsada:

  • Will Ferrell
  • Brad Pitt
  • Tina Fey
  • Jonah Hill
  • David Cross
  • Ben Stiller
  • J. K. Simmons

Muzyka: Hans Zimmer, Lorne Balfe

Montaż: Michael Andrews

Scenografia: David James

Czas trwania: 96 minut


comments powered by Disqus