"Rycerze Starej Republiki" tom 6 : "Oczyszczenie" - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 03-08-2011 06:49 ()


Ostatnie wydarzenia sprawiły, że zbiegły padawan Zayne Carrick może wreszcie ujawnić istnienie i działalność tajnego Przymierza Jedi, które obarczyło go winą za zamordowanie kolegów. Wspólnie z hochsztaplerem Gryphem oraz zyskanymi podczas ucieczki sojusznikami Zayne przejdzie do ofensywy. Pomoże mu w tym pożegnalny prezent od agentki Przymierza, która wierzy w jego niewinność. Padawan zbierze potrzebne dowody i jeśli nie zginie na terytorium wroga, będzie mógł stawić czoło oskarżycielom i znowu swobodnie żyć w galaktyce.

Zayne Carrick przechodzi do kontrofensywy. Nieporadny, średnio uzdolniony, ale też urodzony pod szczęśliwą gwiazdą (co w „Gwiezdnych”, bądź co bądź, „wojnach”, można potraktować dosłownie) i przyciągający do siebie dziwnych sojuszników, ex-Jedi zamienia ucieczkę przed zbrodniarzami w pościg za nimi. Niby jest to ograny zwrot akcji, uczepiony schematu „niewinnie oskarżonego, który chce dowieść swej niewinności i w międzyczasie ma mnóstwo przygód”, ale mimo to stały czytelnik „Rycerzy Starej Republiki” nie może powstrzymać cisnącego się na usta uśmieszku. Jaki numer tym razem wykręci swoim bohaterom scenarzysta John Jackson Miller? Jak się ta historia skończy? Kto ucierpi, a kto będzie żył „długo i szczęśliwie”? Szósty tom komiksowego cyklu nie odpowie dobitnie na wszystkie pytania fanów, jednak w swoich trzech opowieściach – odpowiednio „Wychwalanym”, „Zwrocie” i „Oczyszczeniu” – zbliży się do udzielenia kilku satysfakcjonujących odpowiedzi.

Komiks zaczyna się od mocnego uderzenia... ale nie ze strony Zayne’a, lecz Luciena Draaya, który, mimo oporu niektórych mistrzów, nieoczekiwanie zostaje członkiem Rady Jedi. Przez dalszą połowę historyjki wydarzenia specjalnie nie zaskakują, akcja przebiega monotonnie i, jak można się tego było spodziewać, na scenie pojawia się Feln, jeden ze zdradzieckich mistrzów Przymierza Jedi. Fabuła „Wychwalonego” nie jest odkrywcza, trudno też dopatrzyć się w niej porywających momentów, ale na szczęście zachowuje w sobie sporo z humoru i przemieszanej z nią powagi, które uczyniły „Rycerzy...” tak wspaniałą serią. Być może pan Miller mógł tchnąć w niniejszą opowieść trochę więcej ducha, być może jest trochę za krótka jak na wagę zachodzących w nim zdarzeń, ale nie nuży i ładnie się sprawia jako przejście do konkluzji głównego wątku w „Zwrocie” i „Oczyszczeniu”.

 „Wychwalonego” zilustrował dobrze nam już znany Bong Dazo. Po pierwszych kilku stronach chciałem powiedzieć, że nie jest to znajomość, którą chciałbym szczególnie podtrzymać; serwowane przez tego artystę pokraczne miny czy do bólu patetyczne pozy bohaterów powoli zaczęły działać mi na nerwy. Jednak jak tylko Lucien zasiadł w fotelu Rady, kreska jakby cudownie się odmieniła. Dazo  chyba był w swojej najwyższej formie pracując nad „Wychwalonym”, bo zarówno postaci, w tym sposób ekspresji emocji przez nie, jak i sceny walki oraz kadrowanie są nadzwyczaj przyjemne dla oka. Wyjątkowo przednio prezentuje się, oczywiście graficznie, kultura Feeorinów z Oodryn, na którym rozgrywają się wydarzenia z opowieści. Reasumując – pod względem rysunkowym zostałem pozytywnie zaskoczony.

Drugą historią jest „Zwrot”. Spoilerem byłoby rzec, kto lub co dokonuje owego zwrotu, ale fakt jego zajścia jest najmocniejszym, fabularnie rzecz ujmując, punktem komiksu: autentyczną niespodzianką. Poza tym jednak „Zwrot” to tylko troszkę więcej, niż wstęp do wielkiego finału, ostatecznej rozgrywki między Zaynem a Przymierzem Jedi. Ot, pojawiają się w nim postacie z pierwszej gry KotOR, w tym Vandar Tokare i, wreszcie oficjalnie, Malak, a figurki trafiają na szachownicę i czekają na sygnał do startu. W sumie nie miałbym do „Zwrotu” większych zastrzeżeń, gdyby nie idiotyczne założenie scenarzysty, że planetę taką jak Coruscant da się odciąć od reszty galaktyki za pomocą kilkudziesięciu okrętów wojennych. Rzecz jasna, mam na myśli zastrzeżenia fabularne, bo tych rysunkowych – och, tych to mam całą górę! Za grafikę wziął się bowiem Alan Robinson, i jak się wziął, to tak sknocił wszystko, do czego dotknął się jego ołówek, że można jedynie zapłakać z żałości. Wyjątek stanowią może myśliwce typu Aurek oraz parę nielicznych kadrów, w których nie pokazała się żadna z dotychczas znanych nam postaci. Wszystko inne jest brzydkie, koślawe i powykręcane, a szczytem wszystkiego jest widok zeszpeconej twarzy Jarael i komicznie wiszącego na admirale Karathu przydużego munduru. O mikroskopijnym rozmiarze Coruscant, którą to planetę według rysownika może otoczyć pierścień raptem dwudziestu okrętów nie wspomnę. Oby Robinson już nigdy więcej nie dotknął się do Star Wars.

Na końcu – choć wypadałoby raczej powiedzieć, że w środku – szóstego tomu KotORa, zaczyna się kluczowa, bo najistotniejsza ze wszystkich opowieść: „Oczyszczenie”. I jest to historia godna miana wielkiego finału bardziej, niż jakiekolwiek inne zwieńczenie fabuły gwiezdno-wojennego produktu od co najmniej dekady. Doskonale zaplanowane na samym początku cyklu przez Johna Jacksona Millera, co właśnie teraz się uwidacznia. „Oczyszczenie” nie jest co prawda typowym dla „Rycerzy...” konglomeratem ciętych, zabawnych odzywek i cięższego, mroczniejszego klimatu, bo ów drugi element zdecydowanie przeważa, ale to ani troszeczkę komiksowi nie przeszkadza. Gdzie się ukazuje owa doskonałość? Na pewno w licznych, zaserwowanych nam przez scenarzystę zaskoczeniach, z których parę nawet przełamuje klasyczne schematy uniwersum Lucasa. Krótko mówiąc: zakończenie jest świetne, warte tych wszystkich godzin spędzonych przy „Rycerzach Starej Republiki”, a i też pięknie dopełnia ogólną historię tej ery w „Gwiezdnych wojnach”. Oczywiście są i pewne drażniące, ledwo wiarygodne sprawy i sprawki, jak chociażby gigantyczna skala Przymierza Jedi jako organizacji i fakt, że wielu jego członków bez większego wahania zdradza Zakon Jedi. Są to jednak tylko słabo widoczne skazy na pięknie oszlifowanym brylancie.

Rysunkami w „Oczyszczeniu” zajęli się: w 75% Brian Ching i w 25% wspomniany już Bong Dazo. Zwykle „wtrącenie” się jednego artysty w dzieło innego, jak to ma miejsce tutaj, kwituję rozeźlonym westchnięciem. Ale tym razem twórcy KotORa mają coś na swoją obronę – kawałek opowieści, który zilustrował Dazo, to jedna, długa retrospekcja umiejscowiona w erze starych komiksów z cyklu „Tales of the Jedi”. Zarówno Ching, jak i Dazo dają z siebie wszystko w „Oczyszczeniu”. Dla pierwszego z nich jest to piękny powrót do korzeni, dla drugiego dobrze wykorzystana szansa wykazania się kreatywnością w ukazaniu realiów „Star Wars” z poprzedniej, barwniejszej i momentami na wpół bajkowej epoki. Co prawda żadnemu z tych artystów nie przyznałbym najwyższej noty, bo w moich oczach nawet w świetnej formie nie sięgają poziomu Wheatleya czy Weavera – ale jakoś do tej pory nigdy tak się do tej wysokiej poprzeczki nie zbliżyli. Brawo, panowie, brawo!

Każda opowieść ma swój finał i choć komiksowy cykl „Rycerze Starej Republiki” nie kończy się wcale na szóstym tomie, w nim właśnie dochodzi do zakończenia pierwszego z dwóch wielkich wątków - walki Zayne’a o tytułowe oczyszczenie się z zarzutów. Co będzie w kolejnym wątku, którego jeszcze polscy czytelnicy nie znają, a amerykańscy mają już dawno za sobą? Nawet jeśli nie wiecie, to chyba domyślacie się, że otrzymamy to, co mieliśmy chociażby w „Oczyszczeniu” - dużo zabawy przeplecionej z rozterkami bohaterów, okazyjnym „zmrocznieniem” fabuły i szalonymi zwrotami akcji. Szósta odsłona komiksowego KotORa to najlepszy przykład końca z klasą, końca ani nie przedwczesnego, ani zbyt opóźnionego, co jest bolączką wielu serii komiksowych czy seriali telewizyjnych. Pięknego zakończenia. Czy polecam? Po stokroć – tak, tak i jeszcze raz tak!

 

  • Ogólna ocena: 8/10
  • "Wychwalony": 7/10
  • "Zwrot": 5/10
  • "Oczyszczenie": 9,5/10

 

Tytuł: "Rycerze Starej Republiki" tom 6 : "Oczyszczenie"

  • Scenariusz: John Jackson Miller
  • Rysunki: Bong Dazo, Brian Ching, Alan
  • Robinson, Joe Pimentel
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 11.07.2011r.
  • Przekład: Jacek Drewnowski
  • Oprawa: miękka
  • Objętość: 168 stron
  • Format: 150 x 228 mm
  • Cena: 39,99 zł

Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...