"Auta 2" - recenzja

Autor: Maciek Poleszak Redaktor: Motyl

Dodane: 07-07-2011 23:12 ()


Pixar - studio niezwykłe i magiczne. Jak do tej pory każdy kolejny film, sygnowany logiem charakterystycznej lampki biurowej, nie tylko zaskarbiał sobie uznanie i cenne gwiazdki krytyków, ale również wyciągał do kin całe rzesze widzów z całego świata. W przypadku drugiej części "Aut" zagraniczne recenzje sugerują jednak, że doświadczamy tego "pierwszego razu", kiedy ekipa magików z Kalifornii zagapiła się, nadepnęła na ciągnącą się po ziemi własną sznurówkę i wyrżnęła twarzą w krawężnik. Oczywiście takie zobrazowanie sytuacji to gruba przesada, ale jego wydźwięk jest całkiem celny, choć nie tak niespodziewany i zupełnie zaskakujący jak wielu chciałoby uważać.

Od czasu, gdy Zygzak McQueen trafił do Chłodnicy Górskiej i wywiózł z niej Bardzo Ważną Naukę o tym, że w życiu liczy się coś więcej niż błyski fleszy, sława i zwycięstwo za wszelką cenę, minęło parę ładnych lat, odmierzanych zdobywanymi najwyraźniej zupełnie mimochodem pucharami. Powrót Zygzaka do nowego domu po jednym z kolejnych wyścigów zbiega się w czasie z ogłoszeniem międzynarodowego Grand Prix, którego celem ma być popularyzacja nowego, ekologicznego biopaliwa, mającego szansę zmienić oblicze motoryzacji. Bohater z pewnością wolałby spocząć na swoim miejscu z zapoznaną w pierwszym filmie towarzyszką u boku i drinkiem w zasięgu "ręki", ale z powodu Złomka (oraz ku ogólnej uciesze wszystkich przyjaciół) postanawia wziąć udział w serii wyścigów odbywających się w Japonii, Wielkiej Brytanii i we Włoszech. A obok tego wszystkiego toczy się nakręcana przez przeciwników biopaliwa intryga szpiegowska, w którą zupełnie przypadkiem zostaje wciągnięty Złomek i to wokół niego skupia się akcja tej części.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że pierwsze "Auta" to dla mnie „pixarowskie” niższe stany średnie. Nie mogę powiedzieć, żeby film mi się nie podobał, ale do "Iniemamocnych" albo "Potworów i spółki" brakuje mu całych lat świetlnych. Najbardziej rozczarowujące było to, że spece od animacji potrafili we wszystkich częściach "Toy Story" tchnąć duszę nawet w plastikowe żołnierzyki poruszające się na krępujących ruchy podstawkach, a oglądając przygody czerwonej wyścigówki gdzieś na bezdrożach USA nie mogłem szczerze polubić żadnej z postaci. Na te same przypadłości cierpi również część druga. Niesamowite - podczas gdy bohaterowie "Aut" składają się niemal wyłącznie z twarzy, to taki niepozorny i  klockowaty Wall-E był w stanie przekazać swoją mimiką o wiele większe spektrum emocji...

Chyba każdy ma w gronie swoich znajomych kogoś takiego, kogo naprawdę lubi i zawsze miło wspomina spędzony z nim czas. O ile oczywiście spotkania te odbywają się nie bez przerwy, bo w takim wypadku chciałoby się tę osobę najchętniej udusić, nie mogąc jej już dłużej znieść. Mniej więcej taką rolę pełnił w pierwszej części filmu Złomek - poczciwy gaduła nie baczący w żaden sposób na to, co myślą o nim inni, świetna postać drugoplanowa. I w tym miejscu pojawia się główny problem "Aut 2" - dobra postać drugoplanowa powinna zostać tam gdzie jej miejsce, bo inaczej ma duże szanse szybko się przejeść. Tak też właśnie się dzieje - całe potoki słów, które główny bohater wyrzuca z siebie zupełnie bezkrytycznie, potrafią od czasu do czasu rozbawić, ale szybko zaczyna się mieć ich serdecznie dosyć. Sam niewyparzony język nie jest jedynym problemem. Dużo gorsze jest to, że Złomek tak naprawdę nie jest pełnoprawną postacią - w pierwszej części był charakterystyczny i jednowymiarowy. Pisząc podręcznik dla scenarzystów dałoby się go zamknąć w definicji: "zabawna postać komentująca otaczającą ją rzeczywistość, której obecność ma na celu tylko i wyłącznie katalizowanie przemiany protagonisty". W drugiej części jest kreowany w ten sam sposób, przez co wyraźnie brakuje dla niego przeciwwagi.  

Na kilka dolegliwości cierpi również scenariusz. Najbardziej dziwi wybór stylistyki, w której utrzymany jest film. Kino szpiegowskie zostało wzorowo i z odpowiednim dystansem  zaadaptowane na potrzeby "Iniemamocnych", więc w pewnym sensie przeżywamy tutaj powtórkę z rozrywki. Złomek to taki "Człowiek, który wiedział za mało" wplątany w wielką aferę rodem z filmów z agentem 007 (bardziej "Żyje się tylko dwa razy", niż "Casino Royale"). Kiedy jednak film o rodzinie superbohaterów naigrywał się z co zabawniejszych klisz i przypadłości tego gatunku, "Auta" pewnie wchodzą w schemat i trzymają się go kurczowo, tak jakby wszyscy nagle zapomnieli, że określenie "zachowuje się jak przeciwnik Bonda" już od dawna przestało być uważane za komplement pod adresem aktora i scenarzysty.  

A co się udało? Jak każdy film Pixara "Auta 2" wyglądają po prostu ślicznie. Nieważne czy akcja ma miejsce w Tokio, w Londynie czy też w Paryżu (scenografia odziedziczona po "Ratatuj"?) ze wszystkich stron widz bombardowany jest dziesiątkami szczegółów, szczególików i smaczków. Znalazło się nawet miejsce dla paru scen czystego i niezobowiązującego efekciarstwa, które cieszy oko niczym seans dowolnego filmu Michaela Baya. Twórcy sprawnie wykorzystują światowe tournee bohaterów, nawiązując do wielu narodowych stereotypów. Tokio jest więc... dziwne, to chyba najlepsze słowo, a Japończycy to małe samochodziki kłaniające się w pół zderzaka wszystkim przyjezdnym. Dla Włochów liczy się rodzina, a z włoskiego domu nikt nie wyjdzie głodny. Czarne Wołgi natomiast mówią po rosyjsku. Wszystkie, bez wyjątku.     

W taki oto sposób dochodzimy do konkluzji - jeden ze słabszych filmów kalifornijskiego studia, wyrzucającego hity jeden za drugim, otrzymał sequel słabszy niż pierwowzór. Zły film? W kategoriach "ogólnych" wcale nie - zupełnie średni. W kategorii "film Pixara" faktycznie jest to porażka. W tym roku Oscara nie będzie.   

5/10

 

Tytuł: "Auta 2"

Reżyseria: Brad Lewis, John Lasseter

Scenariusz: Ben Queen

Obsada (głosy):

  • Owen Wilson
  • Michael Caine
  • Emily Mortimer
  • Eddie Izzard
  • John Turturro
  • Joe Mantegna
  • Thomas Kretschmann
  • Franco Nero
  • Tony Shalhoub
  • Jason Isaacs
  • Bruce Campbell

Producent:  Denise Ream

Muzyka: Michael Giacchino

Scenografia: Jay Shuster

Czas trwania: 113 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...