"Bez smyczy" - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 19-04-2011 23:38 ()


 

Kiedy usłyszałem, że „Bez smyczy” to komedia przypominająca stylem kultowego „Głupiego i głupszego”, moje serce zadrżało. Amerykańskie komedie uważam w przeważającej większości za żenujące, niepotrzebnie dosadne i ogólnie rzecz biorąc nad wyraz głupie. Wiedząc jednak, że zawsze można się pozytywnie zaskoczyć postanowiłem dać produkcji braci Farrelly szansę. I nie zawiodłem się.

 

Małe zbrodnie małżeńskie

 

„Bez smyczy” opowiada o dwójce mężczyzn w średnim wieku i ich skomplikowanych relacjach z żonami oraz innymi kobietami. W telegraficznym skrócie fabuła przedstawia się następująco: Rick i Fred podczas wizyty towarzyskiej u majętnych oraz pozbawionych gustu znajomych popełniają niesamowite faux pas, którego skutkiem jest zwolnienie ich z tytułowej smyczy. Zażenowane i poirytowane do granic możliwości żony postanawiają dać bohaterom przepustkę od małżeństwa oraz wszystkich powinności z nim związanych, wyjeżdżając na tydzień z miasta. Film jest kroniką tegoż tygodnia, dokumentującą wysiłki protagonistów starających się poczuć jak za (dawnych) studenckich dni i cytując Freda „wyrwać jakąś fajną niunię”... Ponieważ jednak nasz dynamiczny duet czasy swojej świetności ma (dawno) za sobą, siedem dni, które miało w zamyśle być spełnieniem ich samczych marzeń o erotycznych podbojach, zamienia się w ciąg pomyłek oraz katastrof. 

Większość humoru i żartów w filmie oparta jest o chęć odbycia stosunku płciowego i niemożność dokonania tego ze względu na rozmaite, niekiedy dość absurdalne okoliczności. Nie jest to może humor szczególnie wybitny i wysokich lotów, niekiedy bywa dość dosadny, jednak w większości przypadków spełnia swoją rolę, nie przekraczając granic dobrego smaku. W czasie seansu nie raz wybuchałem soczystym śmiechem, szczerze rozbawiony przez nieporadne próby dwóch podstarzałych jegomościów. Co więcej, w przeciwieństwie do większości amerykańskich komedii, „Bez smyczy” nie jest filmem do szczętu głupim i nielogicznym. Fabuła jest spójna, a wydarzenia wynikają z siebie nawzajem, zamiast stanowić zbitek mniej lub bardziej powiązanych ze sobą gagów.

 

Głupi i głupszy

 

Cóż, przynajmniej jeden z bohaterów zasługuję na takie miano. Ale nawet on jest głupi w taki przyjemny i ciapowaty sposób, przez co w żadnym razie nie można się na niego złościć, bo nie irytuje nadmiernie swoim zachowaniem. Zarówno Rick jak i Fred to bohaterowie sympatyczni, choć bardzo różni. Gapowatość oraz głupota Freda jest równoważona przez rozsądek, ciepło, a także serdeczność Ricka. Obaj panowie doskonale się uzupełniają, a wraz z grupką swoich nieco nieprzyzwoitych, obleśnych przyjaciół dzielnie budują nieco szaloną i lekko podbudowaną erotyką atmosferę filmu. Nie gorzej wypadają również ich żony, które również wplątują się w rozmaite perypetie oraz stanowią niejako lustrzane odbicie swoich mężów. Obsada uzupełniona została o barwne, poboczne postaci, które starają się pomóc bohaterom bądź też stanowią obiekty ich seksualnej ofensywy. Wszystkie kreacje odegrano na wysokim poziomie, niekiedy zabawnie koślawiąc pewne cechy charakteru i stereotypy. Od strony warsztatu aktorskiego filmowi nie można raczej nic zarzucić. Z założenia sympatyczne postaci szybko zjednują sobie widza, a czarne charaktery (o ile można o takich mówić w quasi-erotycznej komedii) odcinają się wyraziście od reszty, stanowiąc doskonały materiał do żartów, co podnosi poziom gagów w obrazie, wprowadzając pewną różnorodność w warstwie humorystycznej.

 

I obejrzę cię aż do końca

 

Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że dwie godziny w kinie były dla mnie czasem spędzonym przyjemnie i z pożytkiem. Humor i żarty pozwoliły mi zrelaksować się oraz odetchnąć od poważnego kina. „Bez smyczy” zarówno bawi, a także przekazuje pewną lekcję dotyczącą stosunków damsko-męskich, w tym relacji małżeńskich. Nie śmiem twierdzić, że jest to wybitna, dogłębnie przemyślana i szalenie inteligentna satyra na wpływ męskiego popędu seksualnego na instytucję małżeństwa. Na pewno jednak mogę dzieło braci Farrelly zaklasyfikować jako przyzwoitą historię, która poza rozbawieniem nas może przekazać pewną uniwersalną mądrość w łatwo przyswajalnej formie. Końcowa ocena dla filmu to 7+/10 – „Bez smyczy” zdecydowanie wybija się ponad poziom prezentowany przez amerykańskie komedie. Obraz zjednał sobie moją sympatię zarówno tym, że szczerze mnie ubawił, jak i faktem, że jest spójną, logiczną opowieścią i co najważniejsze inteligentną, choć przedstawioną w nieco krzywym zwierciadle historią o miłości, zdradzie oraz obowiązku.

 7+/10

Tytuł: "Bez smyczy"

Reżyseria: Bobby Farrelly, Peter Farrelly

Scenariusz: Kevin Barnett, Bobby Farrelly, Peter Farrelly, Pete Jones

Obsada:

  • Owen Wilson
  • Jason Sudeikis
  • Jenna Fischer
  • Christina Applegate
  • Nicky Whelan
  • Richard Jenkins
  • Stephen Merchant
  • Bruce Thomas

Zdjęcia: Matthew F. Leonetti

Montaż: Sam Seig

Kostiumy:  Denise Wingate

Czas trwania: 105 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...