„Ghost Rider 2”- recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 16-04-2012 00:39 ()


„Przed niektórymi demonami nie można uciec”, pakt z diabłem na zawsze zmienił życie nie tylko Johnny’ego Blaze’a, ale też... Nicolasa Cage’a.

Jeżeli pierwsza odsłona „Ghost Ridera” pozostawiała uczucie zmarnowanej szansy oraz zaprzepaszczenia komiksowego pierwowzoru, to o najnowszej części należałoby jak najszybciej zapomnieć. Obraz duetu Neveldine/Taylor nie broni się ani jako kino rozrywkowe, ani jako adaptacja komiksu. I winy nie ma jak zrzucić na Cage’a, bo w króciutkim filmie jest go niewiele.

Pierwszy zarzut pod adresem twórców nasuwa się już po kilku minutach seansu. Nie wiedzieli jaki kształt ma przyjąć niniejsza produkcja – czy ma być to sequel, a może, jak w przypadku Hulka, reboot serii. Wybrali półśrodek – niby obraz odcina się od poprzednika, przede wszystkim zmianą wizualizacji Ducha Zemsty, ale w animacyjnych retrospekcjach mamy nawiązania do dzieła Marka Stevena Johnsona, a nadto odtwórca tytułowej roli nie zmienił się. Zmniejszenie budżetu o połowę również wywarło negatywny wpływ na ostateczny kształt „Ghost Ridera 2”.

Johnny Blaze zaszył się gdzieś w Europie Środkowej, aby powstrzymać transformację w płonącego jeźdźca i zwalczyć demona starającego się co noc wyrwać na wolność. Jednak nawet tu moce piekielne nie chcą zostawić go w spokoju. Za sprawą księdza Moreau, Blaze zostaje wmieszany w poszukiwania chłopca o imieniu Danny. Młodzieniec wzbudza zainteresowanie samego diabła, a jak głosi przepowiednia w dniu przesilenia stanie się on Antychrystem.

Niestety to wszystko, na co było stać odpowiedzialnego za scenariusz Davida S. Goyera. Fabuła nie oferuje spektakularnych zwrotów akcji, a zapierające dech w piersiach ujęcia można zliczyć na palcach jednej ręki. Najważniejsze z nich udało się upakować do zwiastuna. Podstawowy atut obrazu – wysokooktanowa akcja – nuży, a efekty komputerowe  pozostawiają wiele do życzenia. Nowy wizerunek i zachowanie Ducha Zemsty nie każdemu przypadnie do gustu. Autorzy uczynili z niego demona zaspokajającego swój głód duszami grzeszników. Jednak w scenie, w której powinien wyssać esencję życiową jednego z oprychów, nie uczynił nic poza niekontrolowanymi ruchami dymiącej czachy oraz anihilacją złoczyńcy. Repertuar umiejętności Ghost Ridera został również okrojony do miotania łańcuchem, z rzadka płonącym i wypluwania piekielnego ognia. W zamian możemy napawać się psychodelicznym rechotem antybohatera. Jednym słowem: zawód. 

Słabiutko wypadł również cały drugi plan, który poza Idrisem Elbą nie pokazał się z najlepszej strony. Postacie są nieprzekonujące, a włoskiej aktoreczce, Violancie Placido, przydałoby się kilka lekcji języka angielskiego. Ciarán Hinds w roli Mefistofelesa wygląda przekomicznie mrużąc oczy i wykrzywiając twarz, jakby jego policzki były czymś wypchane (patent Marlona Brando zdecydowanie mu nie służy), a nieśmiertelny Christopher Lambert załapał się do obsady zapewne dzięki cięciom gaż bardziej renomowanych kolegów po fachu. Dzieło twórców „Adrenaliny” odcina się również od komiksowego rodowodu. Aby zobaczyć właściwe zdolności Blackouta warto sięgnąć po pierwowzór, a film schować na dnie duszy.

Przekleństwem Nicolasa Cage'a nie jest starożytny Zarathos doprowadzający Blaze’a do obłędu, ale szatański pakt jaki aktor podpisał, występując w ostatnich produkcjach. Czy to będzie „Piekielna zemsta”, „Polowanie na czarownice” czy obie części „Ghost Ridera” zawsze znajdzie się jakiś demon na drodze do sukcesu. Można wyrokować, że kolejne kreacje potomka rodu Coppolich znajdą się na półkach sklepowych obok „klasyków” z Jean-Claudem Van Dammem czy Stevenem Seagelem. Chyba, że Cage sięgnie po ostatniego asa, jaki mu pozostał. Odświeży postać Benjamina Gatesa. Tylko czy ktoś będzie chciał zainwestować pieniądze w aktora dotkniętego klątwą porażki?

 3/10

Tytuł: "Ghost Rider 2"

Reżyseria: Mark Neveldine, Brian Taylor

Scenariusz: David S. Goyer, Scott M. Gimple, Seth Hoffman

Obsada:

  • Nicolas Cage
  • Idris Elba
  • Johnny Whitworth
  • Ciarán Hinds
  • Violante Placido
  • Fergus Riordan
  • Christopher Lambert

Muzyka: David Sardy

Zdjęcia: Brandon Trost

Montaż: Brian Berdan

Scenografia: Kevin Phipps

Kostiumy: Bojana Nikitovic

Czas trwania: 94 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...