"Dom zły" - recenzja druga

Autor: Marcin Wierzbicki Redaktor: Motyl

Dodane: 05-02-2010 10:56 ()


„Polskie „Fargo” i „w stylu Tarantino” – takimi cytatami z prasy chwali się na plakatach nowy film Wojciecha Smarzowskiego pt. „Dom zły”. Postawienie dowolnej – nie tylko polskiej – produkcji w towarzystwie tak uznanych ikon kinematografii jak bracia Coen i twórca kultowego „Pulp Fiction” stanowi ogromną nobilitację twórcy i obrazu, jednocześnie jednak niesamowicie wysoko stawia poprzeczkę. Czy Smarzowskiemu udało się ją przeskoczyć?

Skojarzenia z Coenowym „Fargo” przychodzą na myśl jako pierwsze – trudno nie zauważyć podobieństwa między obydwoma obrazami w zimowej scenerii śledztwa w skomplikowanej i pełnej trupów sprawie kryminalnej prowadzonego (w „Domu złym” m.in.) przez policjantkę w ciąży. Tu jednak podobieństwa się kończą, bo pomimo dość gęsto ścielącego się trupa, „Fargo” pozostaje filmem lekkim, czego nie można powiedzieć o „Domu złym”.

Film autora „Wesela” przenosi widza w czasy Polski Ludowej, w lata 80. i splata ze sobą dwie płaszczyzny czasowe, które łączy postać Edwarda Środonia. Pierwszą z nich otwiera sam Środoń, który jako narrator opowiada swoją historię, tłumacząc, co skłoniło go do podjęcia pracy w pewnym PGR-ze. Do nowego miejsca pracy jednak nigdy nie dociera, ponieważ całkiem przypadkowo, szukając schronienia przed deszczem, trafia do gospodarstwa Dziabasów, w którym w przesiąkniętej alkoholem atmosferze tradycyjnej polskiej gościnności popełniona zostaje zbrodnia. Druga płaszczyzna czasowa, otwierająca się cztery lata później, to historia dochodzenia i wizji lokalnej przeprowadzanej przez milicję z udziałem Środonia-świadka w teraz opuszczonym domu Dziabasów. Tajemnica śmierci gospodarzy Środonia staje się w filmie jednak tylko swoistą bramą, prowadzącą na światło dzienne szereg innych różnego rodzaju przestępstw, w nieuchronny sposób wplątujących w sieć zła wszystkie przedstawione w filmie postacie: od samych Dziabasów, przez ich sąsiadów ze wsi, po milicję, prokuraturę i aparat państwowy.

Chociaż lata 80. i ogólnie cały okres Polski Ludowej zostały w polskiej kinematografii kanonicznie sportretowane przez Stanisława Bareję w filmach takich jak „Miś” i serialach takich jak „Alternatywy 4”, a Telewizja Polska skutecznie kanon ten umacnia, nieustannie wyświetlając powtórki tych produkcji, widz oglądający „Dom zły” powinien – aby uniknąć zderzenia dwóch obrazów – kanon ten odrzucić równie silnie, jak uczynił to Smarzowski. Jeśli w swoim dziele reżyser pozwala znaleźć absurd – u Barei stanowiący pochodną, w uogólnieniu, raczej pogodnej głupoty – to tylko wynikający z ogromu zła, braku jakiejkolwiek od niego ucieczki i nieuchronnej konieczności ulegnięcia mu. Twórca przedstawia filmową historię bardzo naturalistycznie, epatując brzydotą moralną charakterów postaci złych i dramatem i nieuniknioną porażką postaci dobrych lub przynajmniej ze złem walczących. Skrajny pesymizm ujęcia zamykającego film jest niezwykle wymowny. Jakkolwiek odpychająca może być taka wizja Polski Ludowej, to jednak charakteryzuje się ona swoistą prawdą bijącą od zestawienia zła zawartego w ludziach z tym właśnie okresem w polskiej historii, w którym podobne postawy były właśnie promowane. Jakże inaczej – powtórzę, bardziej prawdziwie –  wygląda to niż u Barei, gdzie degenerujący ludzi system zestawiony został z pociesznością samych bohaterów, co wprawdzie pozwala uzyskać zamierzony komiczny efekt, ale nieuchronnie wybrzmiewa też fałszem.

W swoim filmie Wojciechowi Smarzowskiemu udało się nie tylko celnie przedstawić lata 80., lecz również wymyślić wciągającą historię, angażującą długo po obejrzeniu filmu, za co został uhonorowany razem ze współautorem scenariusza Łukaszem Kośmickim nagrodą na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Tamże wyróżniono także Smarzowskiego za reżyserię. Kolejnym sukcesem twórcy jest znakomite poprowadzenie swoich aktorów – opowieść o niesamowitym uwikłaniu w zło została wybornie zagrana m.in. przez Arkadiusza Jakubika (Środoń), Mariana Dziędziela (Dziabas), Kingę Preis (Dziabasowa), Bartłomieja Topę (kierujący policyjną grupą porucznik Mróz), Roberta Więckiewicza (prokurator) czy Sławomira Orzechowskiego (wysoki przedstawiciel aparatu państwowego). Na wyróżnienie zasługuje zwłaszcza rola Topy, który idealnie pasując fryzurą i wąsikiem do image'u lat 80., bardzo przekonująco odegrał dramat pozytywnego bohatera skazanego na klęskę.

Na wspomnianym już festiwalu w Gdyni uhonorowano także montaż filmu wykonany przez Pawła Laskowskiego. Choć specjalistów mógł on zachwycić, przez zwykłego widza może zostać jednak odebrany jako irytujący – wiele ujęć, zwłaszcza w dialogach, rozcinanych jest na kilka części, co sprawia wrażenie składania całej sceny z kawałków różnych prób jej zagrania.

Powyższy mankament nie umniejsza jednak wartości całego dzieła, które całkiem zasadnie można umieścić w gronie najlepszych polskich filmów dekady. Film ten broni się zarówno, gdy czyta się go po prostu jako wciągającą historię, idealnie dopasowaną do czasów, w jakich została osadzona, jak i gdy przyjmuje się go za uniwersalną diagnozę mrocznej strony ludzkości. I nawet jeśli film nie jest wspominanym na początku „Fargo”, to odczytany jako obraz nieuchronności tkwiącego w ludziach zła może jednak stanowić pełnoprawny głos w dyskusji z Coenami – którzy w filmie „To nie jest kraj dla starych ludzi” podobną nieuchronność zła zamknęli w postaci bezwzględnego mordercy. 

 8/10

 

Tytuł: "Dom zły"

Reżyseria: Wojciech Smarzowski   

Scenariusz: Wojciech Smarzowski, Łukasz Kośmicki    

Obsada:

  • Marian Dziędziel
  • Arkadiusz Jakubik
  • Kinga Preis
  • Bartłomiej Topa
  • Michał Gadomski
  • Piotr Głowacki
  • Robert Więckiewicz
  • Eryk Lubos
  • Robert Wabich 

Muzyka: Mikołaj Trzaska   

Zdjęcia: Krzysztof Ptak    

Montaż: Paweł Laskowski         

Kostiumy: Katarzyna Lewińska 

Czas trwania 105 minut  

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...