"Camelot 3000" - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 25-01-2010 16:13 ()


 Tekst pierwotnie ukazał się na łamach szóstego numeru kwartalnika "Ziniol"

 

Wiedza o współczesnym komiksie głównego nurtu u wielu osób jest powierzchowna. Kończy się zwykle na wymienieniu „Strażników” i „Powrotu Mrocznego Rycerza” oraz stwierdzeniu faktu, że to od tych komiksów rozpoczęła się rewolucja w opowiadaniu historii i tonacji nastrojów w medium. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że wspomniane pozycje były jedynie nadbudową, która nie powstałaby bez solidnej podstawy. Stworzyły ją tytuły publikowane wcześniej, dziś marginalizowane i zapomniane. Jednym z najistotniejszych filarów tej złożonej konstrukcji jest „Camelot 3000” Mike’a W. Barra i Briana Bollanda.

Akcja komiksu przenosi nas w XXX wiek. Ziemia ponosi coraz dotkliwsze straty w wojnie z drapieżnymi kosmitami. Uciekając przed zgrają bezlitosnych obcych, Tom Prentice przypadkowo odkrywa grobowiec Króla Artura. Młody student archeologii budzi z wiecznego snu mitycznego bohatera celtyckich legend, który ratuje go przed niebezpieczeństwem. Władca Brytów mianuje Prentice’a swym giermkiem, po czym udaje się z nim do Stonehenge, gdzie spoczywa legendarny Merlin. Średniowieczny mag również zostaje przebudzony i pomaga bohaterom odnaleźć sławny miecz Artura, Excalibur. Broń nieoczekiwanie pojawia się w samym środku siedziby ONZ. Wydarzenia te są dopiero preludium do wznowienia działalności Rycerzy Okrągłego Stołu, którzy wraz z królem postanawiają unicestwić zagrożenie napływające z kosmosu.

Wraz z rozwojem wątków rodzą się poważne problemy i zawirowania. Reinkarnacja rycerzy wieków średnich nie przebiegła zgodnie z planem. Dusza sir Parsifala ugrzęzła w ciele bezmyślnego olbrzyma, a sir Tristan odrodził się jako kobieta, co z kolei rodzi w nim rozgoryczenie i niemożność zaspokojenia Izoldy. Ponadto dają o sobie znać: złośliwy Mordred i Morgana La Fey, przyrodnia siostra Artura i jego odwieczny wróg. Przez ich spiskowanie i knucie, król ponownie pozna smak zemsty, zdrady i nieszczęśliwej miłości. Czy po raz kolejny popełni te same błędy?

„Camelot 3000” był wielkim hitem w czasie swojej pierwotnej publikacji, prawie 30 lat temu. Jak na tamte czasy komiks ustalał nowe standardy – nie dość, że był pierwszą w historii 12-częściową maxi-serią, to jeszcze jego grupą docelową byli dojrzali odbiorcy. Pod płaszczykiem epickiej akcji, kosmicznych batalii, wybuchów i awanturnictwa charakterystycznego dla historii z lat 80., skrywał odważne i niejednoznaczne tematy. To tutaj po raz pierwszy w mainstreamowym komiksie odniesiono się sceptycznie do natury polityki i śmiało przedstawiono związek homoseksualny. Połączone jest to z innowacyjnym ukazaniem postaci znanych nam ze szkoły, którym Barr nadał zgoła nowatorski jak na tamte czasy dynamizm. Weźmy za przykład królową Ginewrę. W albumie jej duch znajduje schronienie w ciele wojowniczej kobiety, komandor Joan Action. Nigdy wcześniej płeć piękna w komiksie amerykańskim (pomijając Wonder Woman) nie przyjęła w tak bezpośredni sposób atrybutów męskich.

Powyższa historia doczekała się niedawno reedycji w postaci zbiorczego wydania deluxe. Czytając dzisiaj ten tytuł mamy wrażenie, że czas nadał mu szlachetnego wydźwięku. Dialogi, pomimo wyraźnie wyczuwalnego patosu, są przyswajalne i dobrze współgrają z towarzyszącymi im scenami. Dużą rolę odegrały jaskrawe kolory, nostalgiczne i odwołujące się do klimatów sprzed ponad ćwierć wieku. Dodatkowo, dzięki powiększonemu formatowi możemy cieszyć się rysunkami Bollanda, który wykonał jedne z najlepszych ilustracji w swojej wieloletniej karierze. Jego prace są niezwykle staranne, chwilami monumentalne i dopracowane w najmniejszych szczegółach. Bolland potrafi świetnie oddać uczucia i nastrój postaci poprzez ich mimikę, a także łączyć elementy fantasy z średniowieczną stylistyką. Niektóre strony oraz układ kadrów na stałe weszły do historii gatunku. Był to wynik benedyktyńskiej pracy – podczas prac nad „Camelot 3000” rysownik zasłynął z nieprzyzwoicie dużych opóźnień, wynikających z chęci jak najdokładniejszego naszkicowania scen. Poślizgi były tak duże, że w pewnym momencie seria z miesięcznika stała się kwartalnikiem i była publikowana przez 4 lata! Mało tego, dochodziło do starć pomiędzy wydawcą a rysownikiem, który chciał za wszelką cenę sam nakładać tusz na swoje szkice (a pomagało mu aż trzech inkerów – Bruce D. Patterson, Terry Austin i Dick Giordano). Dość powiedzieć, że ten album to pierwsza i ostatnia próba rysowania comiesięcznego komiksu przez Bollanda. Z powodu utarczek i opóźnień żaden wydawca nie chciał mieć z nim odtąd do czynienia przy podobnym projekcie.

„Camelot 3000” to ważny rozdział w brytyjskiej inwazji na amerykański rynek komiksowy. To pozycja, która pomimo upływu czasu jest nadal dobrą historią z nadzwyczajnymi rysunkami. Zgrabnie łączy atmosferę legend arturiańskich z estetyką space opery. To także  kamień milowy w rozwoju historyjek obrazkowych, który mimo swojej wzniosłości i popędliwości niektórych sekwencji, wciąż jest wyśmienitą rozrywką, zapierającą dech w piersiach.

 

Tytuł: "Camelot 3000"

  • Scenariusz: Mike W. Barr
  • Rysunek: Brian Bolland
  • Okładka: Brian Bolland
  • Wydawca: DC Comics
  • Język: angielski
  • Format: 190x290mm
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolor
  • Stron: 312
  • Cena: 34,99 $

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...