"Largo Winch" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 12-09-2009 16:59 ()


 

Scenariusze Jeana Van Hamme’a to wdzięczny temat na niejeden film. Mogliśmy się o tym przekonać oglądając serial „Largo” czy ekranizację „XIII”. Za oceanem studia filmowe prześcigają się w adaptacjach kolejnych komiksów, przenosząc na ekrany przygody bardziej i mniej znanych bohaterów. Europa nie chce pozostać w tyle za modnym trendem wskrzeszania na celuloidzie papierowych postaci.

„Largo Winch” posiada wszystkie zadatki na mocny, krwisty film sensacyjny z tajemnicą w tle. Obraz Jerome’a Salle’a można takim nazwać, o ile nie zna się pierwowzoru Van Hamme'a. Dla osób obeznanych z dziełem twórcy Thorgala będzie to tylko zlepek wątków, zapożyczonych z interesującej serii i nieźle skrojonych na potrzeby scenariusza. Dla pozostałych „Largo Winch” to solidna rozrywka i znacznie uboższa wersja Bourne'a.  

Nerio Winch, magnat i potentat finansowy, a także założyciel Koncernu W, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Policja podejrzewa nieszczęśliwy wypadek jednak nie wszystkie ślady na to wskazują. Jego śmierć oznacza kolosalne zmiany w świecie biznesu, a szczególnie dla udziałowców  koncernu, na które ostrzą sobie zęby inni wpływowi biznesmeni, w tym Mikhail Korsky. Nerio zawsze był wytrawnym szachistą - krok do przodu przed swoimi oponentami. Trzymał w niepewności konkurencję, umiejętnie przewidując jej ruchy. Pozostawił testament, w którym ujawnił, że miał adoptowanego syna – Largo. Jednak czy udziałowcy "W" będą chcieli oddać finansowe imperium w ręce nieznanego młokosa?

Fabuła nie wydaje się skomplikowana, jednakże tajemnice przeplatające się z akcją trzymają widza w napięciu. Largo stara się odkryć swoją przeszłość, poznać prawdę o śmierci ojca, a także jest kreowany przez bliskich współpracowników ojca na nowego prezesa. Szkopuł w tym, że do tej pory prowadził zupełnie inne życie - outsidera, podróżnika, poszukiwacza przygód, wolne od trosk i kłopotów najbardziej wpływowych ludzi na świecie. A Nerio bez wątpienia do takich się zaliczał. Swoje imperium zbudował od podstaw, płacąc za sukces ogromną cenę. Na starość został samotnym mężczyzną, bez rodziny i bliskich, miejsce których zajęły zastępy wrogów i rekinów finansowych. Adoptowanie Largo miało stanowić dla niego namiastkę szczęścia oraz zabezpieczenie przyszłych interesów koncernu.

Młody Winch jest człowiekiem ulepionym z całkowicie innej gliny. Wszechstronnie wykształcony, sprytny i biegły w sztukach walki, pozostaje wierny swoim ideałom, a także wiedzie życie z dala od fleszy aparatów i pierwszych stron gazet. Łączy w sobie elementy romantyka, uwodzicielskiego amanta oraz honorowego wojownika. Początkowo nikt nie daje wiary, że będzie on w stanie przejąć schedę po ojcu. Rzeczywistość weryfikuje jednak umiejętności Largo, który okazuje się nie mniej utalentowanym graczem od swojego ojca.  

Można zapytać, co w tym wypadku nie powiodło się? Świat stworzony przez Van Hamme’a  jest o wiele bogatszy, zaś postacie i ich motywacje bardziej złożone. Twórcy filmu podeszli do tematu z marszu, upraszczając wiele wątków, pozbywając się istotnych bohaterów, w ich miejsce wrzucając inne, gorsze odpowiedniki. Przeszłość i historia Largo uległy modyfikacji, koniecznej na potrzeby produkcji, ale na pewno słabszej od pierwowzoru.   

Film obfituje w sceny walk i pościgów, więc na pewno zadowoli każdego amatora szybkiej akcji. Przekładając komiks na język filmu, po drodze zgubiono intrygujące, pełne kąśliwych ripost oraz humoru konwersacje bohaterów. Odniosłem wrażenie, że kwestie postaci są żywcem wyjęte z telewizyjnych produkcji, a być może jest to wina tłumaczenia (polską premierę obrazu kilka razy przekładano. Na plakacie widnieje zapis, że obraz trafi do kin 14 sierpnia, a faktycznie dotarł tam dwa tygodnie później). Ponadto liczne retrospekcje, wtrącane w najmniej spodziewanych momentach, trochę irytują; jest ich zdecydowanie zbyt wiele. Widać, że autorom przyświecała idea drobiazgowego przybliżenia przeszłości Largo, zamiast pokazania jego bieżących i bardziej zajmujących perypetii. W konsekwencji w finale otrzymujemy wątki nieznane z komiksu, mocno wydumane. Tajemnic zabranych do grobu przez Nerio jest tak wiele, że każdą z nich twórcy chcieli otoczyć krótką opowiastką. Można również polemizować ze stwierdzeniem, iż obraz bazuje na czterech pierwszych tomach komiksu. Luźne analogie nawiązują do dwóch pierwszych albumów Van Hamme’a. Pozostałe rozwiązania można z powodzeniem znaleźć w co drugim filmie akcji.

Z aktorów na pierwszy plan wysuwa się tytułowy bohater, udanie wykreowany przez  Tomera Sisleya. Z partnerów na ekranie dzielnie sekunduje mu Kristin Scott Thomas – weteranka kina. Pozostali nie zapadają głęboko w pamięć, ich postacie są płytkie, więc nie można od nich wiele oczekiwać. Na plus należy zaliczyć malownicze plenery różnych zakątków świata, w których rozgrywa się akcja. Ogromnym minusem jest brak Simona – każdy kto czytał komiks będzie wiedział, że postać ta dodaje kolorytu papierowym przygodom młodego Wincha.   

Podsumowując, „Largo Winch” powinien zadowolić miłośników dobrej sensacji, natomiast fani twórczości Van Hamme’a mogą wyjść z kina rozczarowani. Nie zmienia to faktu, że nadszedł czas na dalsze adaptacje europejskich komiksów. Od dzielnych Galów i dzików przyda się solidny odpoczynek, a ekrany niech zdominują inne postacie z rynku frankofońskiego.

5/10

  Korekta: Ania Stańczyk

Tytuł: "Largo Winch"

Reżyseria: Jérôme Salle    

Scenariusz: Julien Rappeneau, Jérôme Salle     

Obsada:

  • Tomer Sisley
  • Kristin Scott Thomas
  • Bojana Panic
  • Karel Roden
  • Benedict Wong
  • Steven Waddington  
  • Miki Manojlović
  • Mélanie Thierry
  • Gilbert Melki

Muzyka: Alexandre Desplat      

Zdjęcia: Denis Rouden     

Montaż: Richard Marizy    

Czas trwania: 110 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...