"Wieczna wojna" - recenzja druga

Autor: Ludwik Redaktor: Motyl

Dodane: 09-08-2009 16:05 ()


Wiele dzieł powstało pod wpływem dramatycznych przeżyć ich twórców. Komponujący je artyści starali się zawrzeć w nich nie tylko odbicia własnych doświadczeń, ale także losy towarzyszy czy nawet specyfikę i nastroje społeczeństw, w których przyszło im żyć. Podobnie, choć nie do końca, jest z książką „Wieczna wojna” Joego Haldemana, która pod koniec lat ‘80 ubiegłego stulecia została zaadaptowana na język historii obrazkowych. Komiksowa „Wieczna wojna” ukazała się w Polsce na samym początku lat ‘90, w niespełna dwa lata po pojawieniu się oryginału. Wydawnictwo Egmont postanowiło dać szansą poznania  osławionego dzieła nowemu pokoleniu czytelników publikując wydanie zbiorcze.

Pomysłodawcą przeniesienie książki Haldemana na komiksowe plansze jest rysownik Mark Van Oppen, „ukrywający się” pod pseudonimem Marvano. To dzięki temu przedsięwzięciu Belg zyskał międzynarodowe uznanie i sławę. Więcej o współpracy obu twórców, jak i samej trylogii można dowiedzieć się z nietypowego wstępu i posłowia, za które posłużyła wymiana faksów pomiędzy autorami. Jednak w moim odczuciu ważniejszym elementem jest słowo wstępne w postaci listów Haldemana, które autor pisał do rodziny podczas stacjonowania jako amerykański wojskowy w Wietnamie. To dzięki nim możemy się zorientować, jak mocno wątki autobiograficzne wpłynęły na losy bohaterów lub wręcz się z nimi splotły. A także, choć trochę zrozumieć zamysł i motywację pisarza.

 „Wieczna wojna” to teoretycznie prosta historia żołnierza, rzuconego wbrew swej woli w konflikt, którego nie rozumie. William Mandella chciał być fizykiem, ale poddano go selekcji, nieludzko zmanipulowano, przeszkolono, wcielono do elitarnej jednostki wojskowej i wysłano w kosmos na wojnę z nieznanym wrogiem. Jednak jego historia stanowi tylko pretekst do pokazania trudnych problemów naszej cywilizacji. „Wieczna wojna” to dzieło na wskroś przesiąknięte antywojennym przesłaniem. Ukazuje bez ogródek bezduszność wojska, bezsensowność samego konfliktu, jak i bezmyślność polityków, kierujących się oportunistycznymi przesłankami. Dotyka również dramatu, jakim jest powrót weteranów do normalności i życia codziennego. Ale w innym, całkowicie zmienionym świecie, jakiego nie znają, a także, którego nie rozumieją z wzajemnością.

Komiks Marvano i Haldemana to jednak s-f, a nie powojenny dramat. Jego akcja poprzez wykorzystanie czasowych paradoksów obejmuje 1167 lat, po których „wieczna” wojna, o dziwo, się kończy. Duet twórców wykreował niezwykle sugestywną, pesymistyczną wizję rozwoju ludzkiej cywilizacji, w której panujący system polityczno-społeczny powoduje, że człowiek nie jest najważniejszy, a jednostka się nie liczy. Manipulacja i blokada informacji są na porządku dziennym, a niemal bezrobotne, niewykształcone społeczeństwo wiedzie radosne życie dzięki powszechnie dostępnym narkotycznym środkom odurzającym. Jest to świat, gdzie o wszystkim decyduje niemal rzeczowa przydatność człowieka do mocno ograniczonych miejsc pracy, które tym samym determinują jego status. Od niego na przykład zależy dostęp do profesjonalnej opieki medycznej. Haldeman zręcznie wykorzystuje skoki czasowe, pozwalające mu na snucie coraz to bardziej futurystycznych wizji odległej przyszłości, a z którą utożsamia lęki teraźniejszości. Przewijają się one w tle przygód Mandelli, jednak na tyle wyraźnie, aby każdy mógł się zastanowić np.: nad kontrolą urodzeń poprzez promowanie powszechnego homoseksualizmu, który doprowadza do potrzeby masowego klonowanie człowieka.

Pomimo tego, że od powstania literackiego pierwowzoru minęło już prawie 35 lat, „Wieczna wojna” jest dziełem nadal aktualnym. Haldeman napisał ją w 1975 roku, natomiast początek jej akcji umieścił w 2010 roku. Z pewnością było to jeszcze spowodowane panująca w USA falą entuzjazmu po lądowaniu człowieka na księżycu (1969 r.), a także rozbudzonymi nadziejami na skok technologiczny oraz szybki podbój kosmosu. Gdyby jednak fabułę umieścić za kolejne 35 lat, Amerykanin mógłby napisać tę książkę choćby wczoraj. Perypetie szeregowca, a później i majora Mandelli, nadal nie są pozbawione racji bytu, ponieważ wątek człowieka osadzonego w coraz dynamiczniej zmieniającym się świecie, do którego nie do końca  może i chce się przystosować, nigdy chyba nie był tak aktualny jak dziś.

Na koniec dwa zdania o rysunkach Marvano. Po pierwsze, jego realistyczna, estetyczna, a także szczegółowa kreska wręcz idealnie pasuje do opowieści. Po drugie, wydając europejski komiks w „amerykańskim” formacie robi mu się krzywdę, bo przez taki zabieg sporo on traci. A tak szczerze, to historia tak wciąga, że nie ma czasu na dokładniejsze studiowanie rysunków. Przychodzi na to okazja przy powtórnej lekturze.

Gdybym był starszy, pewnie mógłbym powiedzieć  o „Wiecznej wojnie”, że „dziś takiej science-fiction już się nie robi”. Jednak z uwagi młodego wieku, napisze tylko, że jest to kawał świetnej lektury spod znaku s-f, którą każdy, nawet największy laik fantastyki i komiksu, powinien przeczytać!

 

Zobacz także:

 

Tytuł: "Wieczna wojna"

  • Scenariusz: Joe Haldeman
  • Rysunek: Marvano
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 22 czerwca 2009
  • Liczba stron: 168
  • Format: 190x260 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Druk: kolor
  • Cena: 49 zł

Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...