"Deogratias – opowieść o Rwandzie" - recenzja

Autor: Maciej Wycinek Redaktor: Motyl

Dodane: 22-07-2009 16:51 ()


Wielce obiecująca wydaje się być najnowsza seria wydawnicza Egmontu. Już pierwszy tom cyklu „Wiek XX, XXI”, „Niebo nad Brukselą”  Yslaire’a, okazał się być dziełem silnie kontrowersyjnym, a miejscami obrazoburczym. Temat międzynarodowego terroryzmu, holokaustu czy odwiecznej nienawiści na tle rasowym i religijnym wywołał nie małe poruszenie i nie wszystkim przypadł do gustu. Na pewno jednak nie można było obok niego przejść obojętnie. Jak będzie w przypadku „Deogratiasa” Stassena? W końcu temat to niezwykle trudny, wymagający sporej wprawy w ujmowaniu go w medium, jakim jest komiks i nie tylko. Istnieje zatem spore ryzyko, że brzemię, jakim jest ludobójstwo okaże się nie do udźwignięcia dla tytułu.

Krwawe pogromy dokonywane wzajemnie przez Hutu i Tutsi w latach 90-tych były najbardziej dobitnym przykładem ludobójstwa od uchwalenia przez ONZ konwencji o zapobieganiu i karaniu podobnych aktów (1948).  I choć liczba ofiar po stronie Tutsi i umiarkowanych Hutu sięgała od 500 tyś. do miliona (nota w komiksie podaje z kolei 800 tyś.), to nie można przemilczeć faktu, iż takie czystki odbywały się w tym regionie od lat 60-tych XX wieku. Sprawcami zaś byli często sami Tutsi, o czym Stassen w „Deogratiasie” nie wspomina.

Młody chłopak z ludu Hutu, beznadziejnie zakochany w rówieśniczce z Tutsi. Brzmi banalnie? Cóż, tak nie jest, jeśli spojrzeć na tło w jakim zrodziło się owo uczucie. Utrzymana w realistycznej stylistyce „Opowieść o Rwandzie” wyjątkowo sugestywnie analizuje zezwierzęcenie człowieka w ekstremalnych sytuacjach. Szokuje jednak nie tylko samo okrucieństwo i nienawiść, jakie urosły między dwoma plemionami. Podobny efekt przynosi obraz żołnierzy ONZ, których podejście do pokojowej misji pozostawiało, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia. Stassen w subtelny sposób ujmuje niewiarygodną dehumanizację i przedmiotowość w postrzeganiu drugiej osoby. Bez zbędnego patosu i moralizatorstwa uderza w uczucia czytelnika sprawiając, iż tytuł ten idealnie nadaje się do wspomnianej na początku serii.

Tak, jak w „Niebie nad Brukselą”, tak i w „Deogratias” na szczególną uwagę zasługuje przemyślana konstrukcja komiksu. Składa się on z trzech części, przy czym każda opiera się na dwóch równolegle prowadzonych wątkach z „przed” i „po” pogromach. Pierwsza część przedstawia sytuację, jaka miała miejsce w Ruandzie przed 1993 (1994) rokiem. Poznajemy głównego bohatera, a raczej świat widziany jego oczami. Deogratias to normalny nastolatek, starający się unikać polityki i sztucznych podziałów między plemionami. Jednak sielanka życia w towarzystwie europejskich misjonarzy przerywana jest narracją „po”. Z jakiegoś powodu chłopakowi wydaje się, że jest psem, i to takim, który zjada... ludzkie ciała. Część druga skupia się na przełomie w relacjach między dwoma plemionami wywołanym śmiercią prezydenta Hutu, Habyarimany. Jest to również zmiana w relacjach dojrzewającego Deogratiasa z obiektami jego fascynacji – dziewczynami z Tutsi. Część trzecia zaś tłumaczy przyczyny szaleństwa chłopaka i jest zdecydowanie najsilniej naładowana ładunkami, które uderzą w Waszą empatię.

Dzieło Stassena trudno potraktować jako dokument. Co prawda wynika ono po części z podróżniczych zainteresowań artysty (zwiedził Amerykę Łacińską i Afrykę – przez jakiś czas mieszkał w Ruandzie), lecz przedstawiona przez niego opowieść jest metaforyczną fikcją wpisaną w historyczne tło. I choć wiele zwyczajów i tradycji obrazuje prawdziwe życie w tym kraju (co jest ogromnym atutem, podobnie jak w przypadku komiksów Delisle’a), to prawdziwym celem autora „Opowieści o Rwandzie” było skupienie się na skutkach samego aktu ludobójstwa, na psychice jej uczestników i obserwatorów. A jako, że głównym odbiorcą „Deogratias” są Europejczycy, jego rola w uświadamianiu ceny, jaką ponosi się za obojętność jest w nim mocno uwypuklona. To, co jest jednak najbardziej niepokojące, to fakt swoistego aktu oskarżenia pod adresem Hutu, przez co Stassen traci obiektywność i dystans do opisywanych wydarzeń. Jak wspomniałem na początku, autor zupełnie pomija fakt, iż pierwsze czystki zostały przeprowadzone przez dominujących w kraju Tutsi - plemię, którego martyrologia jest tu kreowana. I jakkolwiek nie da się zaprzeczyć temu, kto tak naprawdę dokonywał gwałtów i mordów na miejscowej ludności, to nie można zapominać, iż była to swoista reakcja na wcześniejsze dekady ucisku.

Podsumowując - mamy do czynienia z komiksem dotykającym niezwykle istotnego problemu. Ludobójstwo pojawiało się bowiem i pojawia w przeróżnych momentach historii i ograniczanie go do holokaustu jest stanowczym niedopatrzeniem. I mimo, iż „Deogratias” jako komiks poradził sobie z emocjonalnym ciężarem tej tematyki, to bez dopowiedzenia pozostał fakt subiektywnego potraktowania stosunków między dwoma plemionami. A w przypadku, gdy dla niektórych jedynym źródłem wiedzy na temat przedstawionego regionu okazałby się recenzowany tu komiks, mogłoby to prowadzić do krzywdzącego zniekształcenia historii.

 

Tytuł: „Deogratias – opowieść o Rwandzie”

  • Scenariusz: Jean-Philippe Stassen
  • Rysunek: Jean-Philippe Stassen
  • Kolor: Jean-Philippe Stassen
  • Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 22 czerwiec 2009 r.
  • Stron: 80
  • Format: 190x260 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Druk: kolor
  • Cena: 29 zł

Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...