"Green Lantern: Rebirth" - recenzja

Autor: Artur Skowroński & Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 07-06-2009 17:17 ()


Artur Skowroński: Na początek tej rozmowy zadam bardzo wredne pytanie: czy słyszałeś kiedyś o Helen Jordan, Miss Minx czy postaci, która ze wszystkich znanych mi z DC jest jedną z najbardziej zbliżonych do nolanowskiego Jokera - Stigmonusa?

Damian Maksymowicz: Nie mam bladego pojęcia o kogo chodzi, chociaż domyślam się, że Helen Jordan to matka najwspanialszego Laterna.

A.S.: Błąd. Nie znasz tych postaci, i prawdopodobnie nigdy nie poznasz. Wszyscy to bohaterowie wspaniałej serii „spectra” vol 4, która mimo, że nigdy nie zyskała dużej popularności, jest jedną z najlepszych opowieści o Halu Jordanie. Helen to córka jego brata - Jacka, która trafia pod opiekę Spectre'a, kiedy giną jej rodzice. Miss Minx to... nazwijmy ja opiekunką Helen, której misją było wprowadzić ludzkość w nowy świetlany wiek, a dodatkowo jest ona towarzyszką Hala w jego tułaczkach w celu odkupienia wszechświata. Stigmonusa zaś można uznać za nemezis Spectre'a, dodatkowo winnego śmierci jego brata. Czy widziałeś choćby jedno wspomnienie o tych wydawałoby się arcyważnych, bardzo ciekawych postaciach w „Rebirth”?

D.M.: Nie. Ale już spieszę wyjaśnić czemu: przed „Rebirth” czytałem pojedyncze numery Green Lanterna oraz „Opowieść Gantheta” i strasznie mi się Zieloni Latarnicy nie podobali. Ale jak zaczęło się „Sinestro Corps War” i zbierało żniwo pozytywnych opinii, to postanowiłem się za to wziąć, a  przeczytanie „Rebirth” było konieczne, i bardzo mi się spodobało. Od tego czasu Green Lantern to jedna z regularnie czytanych przeze mnie serii.

A.S.: Tak, rozumiem - to z pewnością jedna z najważniejszych zalet „Rebirth” - przekonał on do Zielonych Latarni masę czytelników i uczynił z nich bardzo popularną serię, ale dalej nie odpowiedziałeś na moje pytanie... czy ktokolwiek z takich istotnych postaci obsady serii „Spectra” pojawił się w historii w dużej części poświęconej właśnie temu bohaterowi?

D.M.: Nie. Ale ja tej serii nie znałem, ani za Spectrem nigdy nie przepadałem - sama koncepcja tej pasożytniczej po części postaci. Niby taki potężny, a nie rozumiem czemu nie karał super złoczyńców.

A.S.: Przeczytaj „FC: Revelations”. Rucka obiecał nam to wyjaśnić. Notabene, największym, a przynajmniej do niedawna mi się tak wydawało, błędem „Rebirth” było przedstawienie Hala jako ducha zemsty, kiedy deMatteis zobrazował go raczej jako ducha odkupienia. Do niedawna, bo historia „Redemption Lost” z Justice Society of America tłumaczy tą znaczną przemianę, jednak pewien niesmak pozostaje. Podobnych błędów, trudniejszych do wytłumaczenia, jest jeszcze kilka...

D.M.: Za „Revelations” się wezmę, liczę, że będzie równie dobre jak pozostałe tie-iny FC, lepsze od samego FC. W końcu Spectre jest duchem Bożej zemsty. Ale i tak Spectre w GL jest przyjemniaczkiem w porównaniu z takim Parallaxem.

A.S.: Przynajmniej ma jakieś ograniczenia. Spójrzmy na niektóre aspekty fabularne: skąd Ollie ma pierścień? Potrafisz mi to wytłumaczyć?

D.M.: Nie, bo nie znałem wcześniejszych perypetii Hala Jordana. Byłem laikiem w temacie GL, ale Geoff Johns zrobił „Rebirth” komiksem z kategorii "user friendly", wprowadzając do uniwersum GL czytelnika nowego i za to Go cenię.

A.S.: Ja też, niestety nie mogę podejść do niego tak jak Ty. W woluminie trzecim wiele razy było podkreślane, że został już tylko jeden pierścień. W momencie, kiedy pojawia się drugi, pochodzący z przeszłości, prawie odradza się cały Korpus. Jak więc wytłumaczyć fakt, że Queen trzymał przez lata w schowku rzecz, która daje takie szanse dla całej galaktyki.

D.M.: Suwenira sobie po przyjacielu zachował?

A.S.: hehe... dobra, już nie męczę niedociągnięciami fabularnymi, bo tych w całym woluminie Johnsa pełno, łącznie z wychwalanymi przeze mnie „Secret Origins”. Sama fabuła została ciekawie skrojona. Jestem ciekawy, jak totalny laik odebrał powrót Hala Jordana?

D.M.: Totalny to nie, bo wiedziałem, że był pilotem, dostał pierścień od kosmity i jest międzygalaktycznym policjantem.

A.S.: No dobra, na polskie warunki to już spora wiedza.

D.M.: Dziękuję.

A.S.: To jak ten komiks odebrał prawie-że-znawca-tematu?

D.M.: Bez uszczypliwości panie kolego. Jak odebrałem... biorąc pod uwagę, co zrobił opanowany przez Parallaxa - rozwalił cały Korpus i kosmiczny bałagan zrobił, nagle powraca, wolny od pasożyta...

A.S.: Czy wydawało Ci się to słuszne, zwłaszcza zrzucenie wszystkiego na biednego żółtego robaka? Czy nie jest to pewne zubożenie postaci?

D.M.: Pomyślałem prosto: klasyczny heros, kolejny z wielu powrócił zza grobu, albo to scenarzysta dobrze pociągnie albo sknoci na całej linii. Zubożenie? Czemu? Wyjaśnił, skąd siwe włosy u Hala w przeszłości, że lata temu Jordan poczuł strach.

A.S.: Postaw się jednak w skórze fana dawnych opowieści z Parallaxem, zwłaszcza genialnego „Emerald Twillight”, który dla mnie jest jedną z najlepszych opowieści komiksowych? Jak byś się poczuł... biorąc pod uwagę, że całe tamto genialne zagranie ze stworzonym z siły woli miastem i próbą odnalezienia przebaczenia w samym sobie przez Hala było jedynie skutkiem żółtego pasożyta... i to telepaty.

D.M.: Nie wiem. Chociaż wiem, byłbym wściekły, podobnie jak po tym, co Quesada zrobił ze Spider-Manem tylko, że potem to, co zrobiono ze Spiderem to był gniot, a Johns w GL co prawda grzebał w kanonie, ale zrobił świetną historie mimo to, i potem im dalej tym lepiej. „Rebirth” docenia się jeszcze bardziej po lekturze „Sinestro Coprs War”, widzi się, że Johns ma dalekosiężne plany i nie boi się grzebać w przeszłości postaci - ikony. Niczym w najlepszym serialu dawkuje nam świetną historie i zalążki tego, co potem się wydarzy.

A.S.: Dlatego go lubię, ale jako fan muszę być mniej obiektywny niż Ty.. Tu się muszę zgodzić, dlatego też nie przekreślam „Rebirtha” jednak sam mam do niego niezbyt ciepły stosunek. Na pewno ciekawą sprawą było rewelacyjne przedstawienie związku miedzy Carol i Halem - scena w deszczu wgniata w fotel!

D.M.: Jako długoletni fan  mogłeś to tak odebrać, ale myślę, że po lekturze „Sinestro Cors War”  czy tego, co zapowiada się w „Blackest Night”  trochę cieplej odbierasz tą miniserię.

A.S.: Mnie bardzo już pomogło wspomniane „Redemption Lost”, które wyjaśnia niezwykłą przemianę Spectre’a w bardzo krótkim czasie, można tą historie zresztą uznać za swoisty Rebirth #0.

D.M.: Mi się podobało, gdy Hal - jako Spectre ukarał Black Handa i potem, gdy Kyle Rayner zrobił na plecach  Sinestro gustownie wypalony znak GL.

A.S.: Sinestro był niesamowity, ale Black Hand to kolejna drobna pomyłka.... ale dobra, obiecałem, że się nie będę już czepiał. Do bardzo udanych scen zaliczyłbym także mecz baseballowy z pierwszego numeru. Mimo, że nie lubię Guya jako Warriora, to przypadł mi do gustu, zresztą na pewną sporą zaletą „Rebirth” jest wyklarowanie sylwetki Gardnera i ponowne uczynienie go człowiekiem po serii pomyłek ze strony scenarzystów.

D.M.: Ja wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Black Handa, także nie mogę, co do niego wchodzić w dyskusję. Toć powinieneś być usatysfakcjonowany, bo Guy powrócił do roli GL.

A.S.: Największa zaleta „Rebirth” obok przywrócenia Korpusu. Bo mając tylu GL to nawet Jordana mogliby sobie darować.

D.M.: Ale to w końcu on jest najwspanialszym z Green Lanterns.

A.S.: Kwestia sporna, ja zawsze lubiłem bardziej Guya, a i do Abina Sura mam bardzo ciepłe uczucia.

Damex: Tylko, że zazwyczaj Abin gdy jest przypominany w komikach to jest umierający.

A.S.: Wbrew pozorom jest z nim kilka fajnych historii, w tym opowieść dziejąca się na dzikim zachodzie!

D.M.: Guy trochę irytuje mnie swoja zarozumiałością, za Stewartem też nie przepadam, za to Kyle Rayner da się lubić.

A.S.: A czy jest coś, co w tej historii ci się nie podobało?

D.M.: Chyba nie. Rysunki też mi przypadły do gustu.

A.S.: Rysunki to jeden z największych atutów całości. Ethan Van Scier stworzył naprawdę niesamowitą szatę graficzną. Ale przyznam, że w regularnej serii go sobie nie wyobrażam - rysunki typowo eventowe.

D.M.: I zaskarbił sobie moją sympatię jako jeden z mych ulubionych obecnie rysowników. Razem z Ivanem Reisem potem w runie Johnsa świetnie wizualizował pomysły Geoffa Johnsa.

A.S.: „Rebirth” to z pewnością początek nowej jakości w komiksach GL. Ale czy sam jest komiksem wyjątkowym?

D.M.: Wybitnym nie, ale początkiem wybitnego runu, więc rośnie jego ocena w moich oczach ze względu na późniejsze dokonania Johnsa zapoczątkowane właśnie w „Rebirth”.

A.S.: I choćby za to należy się temu komiksowi stopień w górę ...czyli jaka ocena? 4+ ?

D.M.: Dla mnie 5.

A.S.: „Rebirth” to kupa niezłego komiksu, a że nie spełnia wszystkich oczekiwań... Dlatego też nie mogę dać wyższej oceny.

D.M.: „Rebirth” polecam  wszystkim fanom twórczości Johnsa. Każdemu, kto lubi świetne eventy, a” Rebirth” jest  częścią trylogii, potem „Sinestro Cors War” i „Blackest Night”. A także tym, którzy nie lubią czy nawet nie znają wcale GL - mogą zmienić zdanie i wsiąknąć w serię, tak jak ja.

A.S.: Potwierdzam - Damex mnie się nie dał przekonać do GL, ale Geoffowi - i owszem.

D.M.: Johns miał ciut większą siłę przebicia. Ale teraz cierpię męki czekając, co miesiąc na kolejny niesamowity numer.

 

Dziękujemy DC Multiverse za udostępnienie artykułu do publikacji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...