Kto pamięta "Drużynę A"?

Autor: Katarzyna 'Kiriana' Suś Redaktor: Kiriana

Dodane: 03-04-2009 21:36 ()


 

Serial opowiada o czterech dzielnych weteranach wojny w Wietnamie, niesłusznie oskarżonych i skazanych za napad na bank w Hanoi, którzy uciekli przed sądem wojskowym i stali się najemnikami. Nie są jednak postaciami negatywnymi, wręcz przeciwnie. Pomagają, nawet jeżeli kogoś nie stać na ich usługi. Nierzadko, mimo ustalonej stawki i rozpaczy „Buźki”- odpowiadającemu za finanse drużyny – zdarzało im się dopłacać do interesu. Walczyli z niesprawiedliwością bez względu na to, czy wynikała ona z błędów/naginania systemu, posunięć mafii czy też nieuczciwości funkcjonariuszy. Żadna sprawa nie była dość błaha, a każdy klient był odpowiedni, nawet jeśli nie był w stanie zapłacić za usługi Drużyny. Swoje wojskowe umiejętności bohaterowie wykorzystywali w słusznych celach – chyba, że uciekali przed ścigającą ich żandarmerią.

 

Głównodowodzącym i przyjmującym zlecenia był pułkownik John „Hannibal” Smith (George Peppard). To również on był twórcą strategii działania. Jego powiedzonko - „uwielbiam, gdy wszystko idzie zgodnie z planem” - stało się kultowe. Oczywiście w przypadku, gdy plan podstawowy zawodził, w zapasie był „plan B”. Hannibal przewidywał niemalże wszystko, był doskonałym taktykiem i dowódcą, dla którego przede wszystkim liczyli się jego ludzie.

Sierżant Bosco Albert „B.A.” Baracus (Mr. T) odpowiadał za transport. Jego czarny van z czerwonym paskiem był pojazdem charakterystycznym dla drużyny. Obwieszony złotymi łańcuchami mechanik z niewyparzonym językiem był swoisty i niepowtarzalny. Mimo wyglądu „twardziela” posiadał gołębie serce. 

Porucznik Templeton „Buźka” Peck (Dirk Benedict) był doskonałym uwodzicielem i czarującym podrywaczem. Potrafił zorganizować wszystko, wszędzie i zawsze. Mimo złotego serca, odczuwał niemalże fizyczny ból, gdy drużyna pracowała charytatywnie lub za niewielkie sumy. „Buźka” kochał przepych i komfort, jako jedyny ubierał się zawsze w najlepsze garnitury.

           

Kapitan H. M. Murdock (Dwight Schultz) był pilotem. Murdock to specyficzna postać, jego poziom normalności nie mieścił się w żadnej skali. Posiadał zawsze celne riposty, potrafił wcielić się w każdego, choć czasami – no dobrze, prawie zawsze – zdarzało mu się „popłynąć”. Nie to, żeby Murdock był wariatem, był po prostu „normalny inaczej”. Nigdy nie zawiódł kolegów, zawsze wywiązywał się z powierzonego mu zadania, choć robił to na swój sposób. Jego próby zaprzyjaźnienia się z B.A. odnosiły skutek odwrotny do zamierzonego. Choć B.A. wielokrotnie powtarzał, że go ‘zabije’, Murdock uparcie twierdził, że są najlepszymi przyjaciółmi.

            Serialowej czwórce towarzyszyły niekiedy dwie dziennikarki, które pomagały im od czasu do czasu, kierując bohaterów do osób rozpaczliwie potrzebujących pomocy.

            Drużyna dzielnie walczyła o „wolność i sprawiedliwość”, ale nigdy nie zabrakło miejsca na wątki humorystyczne - np. B.A. panicznie bał się latać, dlatego też uczynni koledzy podawali mu w jedzeniu i piciu środki usypiające, aby spokojnie przebyć podróż.

         

„Drużyna A” była serialem sensacyjno-komediowym, dlatego też humoru nie brakowało, podobnie jak  specyficznych przebrań Hannibala uwielbiającego pojawiać się znienacka. A to stał się sympatycznym panem Li, innym razem okazał się być przydrożnym włóczęgą lub  też potworem morskim. Po obejrzeniu serialu można też mieć nie do końca pozytywne zdanie o żandarmerii wojskowej – której bezowocne wysiłki mogliśmy obserwować.

            Mimo skutecznego unikania żandarmerii, bohaterowie zostają w końcu pojmani i postawieni przed sądem. Mieli szansę oczyszczenia się z zarzutów, ale pozostali solidarni z Murdockiem, na którego chciano zrzucić cała winę – tylko on nie miał żelaznego alibi. Skazani, w większości na karę śmierci, zostają jednak ocaleni. Ich śmierć zostaje sfingowana, a oni mogą dalej prowadzić swoją działalność.

          

Trudno jednoznacznie powiedzieć czemu „Drużyna A” zawdzięczała swój sukces. Być może odniesienie do wojny w Wietnamie, wciąż żywej w świadomości Amerykanów.

A może mit uczciwego, prawego żołnierza, niesłusznie oskarżonego przez system. Prawdopodobne, że serial odniósł sukces dzięki przemieszaniu akcji i humoru. Dodajmy do tego bohaterów zawsze gotowych, by nieść pomoc - schemat mocno zakorzeniony w świadomości amerykańskiej. Seria na pewno zabawna i inna niż wiele emitowanych seriali  sensacyjno-komediowych w latach 80 w Stanach Zjednoczonych. Choć fabuła odznaczała się prostotą, interakcje między bohaterami bardzo dużo wnosiły do treści serialu. Pomimo powszechnego używania broni nikt nie zginął, krew nie była przelewana, a przeciwników ośmieszano. Zło zostało ukarane, a dobro nagrodzone. Główną bronią bohaterów był spryt, pomysłowość i szczegółowy plan działania.

Być może zainteresuje was fakt, że wytwórnia Fox planuje nakręcenie kinowej wersji „Drużyny A”. Plotka głosi, że tym razem mają to być weterani wojny w Iraku, będący dokładnym odbiciem pierwotnych bohaterów. Na stronie Foxa widnieje informacja o planie remake'u „The A-Team”, brak jednak sprecyzowanej daty. Przewiduje się, że będą to lata 2010-2011, ale być może doczekamy się filmu wcześniej, zwłaszcza, że sąsiednia wytwórnia – Sony Pictures – chce wypuścić komedię „Drużyna B”. Jestem ciekawa, kiedy plany wytwórni zostaną zrealizowane i przede wszystkim, czy obsada aktorska stanie na wysokości zadania.

 Korekta: Spider & Aspazja


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...