„Gran Torino” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Kiriana

Dodane: 01-04-2009 13:21 ()


Clint Eastwood przyzwyczaił nas, że w swoich filmach gra wiele ról — reżysera, aktora, scenarzysty czy kompozytora muzyki. Za każdym razem nas zaskakuje. Jego najnowsze dzieło „Gran Torino” pokazuje, że niezmordowany Clint należy do gigantów światowego kina i nic nie jest w stanie mu zagrozić. Im starszy, tym lepszy, a jego ogląd na rzeczywistość wydaje się wyostrzać z każdym kolejnym filmem.

W „Gran Torino” poznajemy Walta Kowalskiego, którego twarz jest już zaorana bruzdami. Nie należy do spolegliwych sąsiadów. Ten, kto go zna, może powiedzieć, że Walt stroni od ludzi, ma dość problematycznych charakter i zawsze mówi co myśli, nie zważając, czy kogoś urazi, czy nie. Jest prostolinijny i szczery, nie ma zamiaru silić się na poprawność polityczną czy podlizywanie się różnym grupom społeczny. Jest zgorzkniały i cyniczny, właśnie poniósł największą stratę w życiu, jaką byłą śmierć jego żony. Nieustępliwie pozostał w okolicy, gdzie nie ma już białych, ale on nie zamierza opuszczać swojego domu i będzie go bronił wszelkimi metodami.

Sytuacja ulega zmianie, gdy w jego sąsiadami zostaje rodzima wietnamska. Zwiastuje to kłopoty. Szybko okazuje się, że syn pary sąsiadów ma zatargi z prawem i włamuje się do garażu Walta, by ukraść odpicowanego forda Gran Torino. Plan się nie udaje, a złość szefa gangu zostaje wyładowana na chłopaku. Jednak Walt staje w jego obronie i od tej pory jego los jest nierozerwalnie związany z życiem wietnamskiej rodziny.

Eastwood w swoim nowym filmie bawi się w podstarzałego mentora prawiącego o stereotypach pokroju rasizmu, akceptacji, społecznych uprzedzeń. Nie czyni jednak tego w prostacki sposób, co skończyłoby się klęską na całej linii. Bardzo łatwo na ten temat przekroczyć granicę trywialności i pretensjonalności. Jednakże twórca Bez przebaczenia omija wszelkie pułapki, idąc odważnie w kino dramatyczne łączące w sobie szorstkość postaci granej przez Brudnego Harry’ego, a jednocześnie nadając jej wrażliwości pozwalającej otworzyć się na innych ludzi. Trauma mocno odmieniła jego serce, sprawiła, że stał się rozgoryczony, obrażony na Boga i pokłócony z ludźmi. Znajomość z rodziną sąsiadów topi chłód w jego ciele, na powrót pozwala mu żyć i cieszyć się chwilą. Twardzielem jest tylko za maską, bo w środku to miły facet z mocnym kręgosłupem moralnym i zasadami, których nie łamie pod byle pretekstem.

„Gran Torino” to filmowa perła, film przepełniony nadzieją i ciepłem z niezapomnianą kreacją Clinta Eastwooda. Solidne kino w starym stylu. Mało kto kręci już obrazy o tak dużym ładunku emocjonalnym. Jednak Clint jest nie od zdarcia i nadal epatuje od niego siła jak za dawnych lat!

Ocena: 8/10

Tytuł: „Gran Torino”

Reżyseria: Clint Eastwood 

Scenariusz: Nick Schenk

Obsada:

  • Clint Eastwood 
  • Christopher Carley
  • Bee Vang
  • Ahney Her
  • Brian Haley
  • Geraldine Hughes
  • Dreama Walker

Muzyka: Kyle Eastwood, Michael Stevens

Zdjęcia: Tom Stern  

Montaż: Joel Cox    

Scenografia: Gary Fettis

Czas trwania: 116 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...