„Duch w pancerzu” – tym skądinąd kultowym w pewnych kręgach określeniem można na wstępie nazwać bohatera powieści graficznej stworzonej przez Łukasza Ryłko.
Poprzedni tom Ms Marvel trochę mnie rozczarował. Scenarzystka poruszyła interesujący temat, jakim jest branie udziału w wyborach i poczucie młodych ludzi, że nie są reprezentowani na arenie politycznej.
Arthur Conan Doyle, ojciec najsłynniejszego dedukcjonisty w dziejach literatury miał powiedzieć, że „gdy odrzucimy to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą”.
Ponoć gdzie diabeł nie może tam babę pośle. Najwyraźniej owa ludowa mądrość na swój sposób znana była także jeszcze jednemu przedstawicielowi tzw. ciemnej strony mocy.
Brecht Evens podobno marzył w dzieciństwie, by zostać astronautą. I chociaż w sensie ścisłym nie udało mu się spełnić marzenia, jego komiksowe realizacje to potężne, międzyplanetarne tripy.
Wydawało się, że zaistniały wszystkie czynniki konieczne do stworzenia komercyjnego hitu, a być może nawet komiksu wybitnego, wyrastającego ponad sezonowe notowania sprzedaży.
„W ciągle powiększającym się katalogu prac autentycznie wybitnych Tokyo Ghost wyróżnia się, jako najwspanialsza i najbardziej wciągająca pozycja wydawnictwa Image Comics”
Po regularnej serii z dwoma niesfornymi i żywiołowymi siostrami twórcy postanowili nieco urozmaicić przygody Wendy i Marine, urzeczywistniając ich fantazje o byciu superbohaterkami.
Trudno orzec jak bardzo Scott Snyder zdawał sobie sprawę z potencjału (i to zarówno fabularnego, jak i komercyjnego) Batmana, Który się Śmieje w momencie tworzenia tej na swój sposób nietuzinkowej osobowości.
Jest coś prawdziwie niezwykłego w komiksach Carla Barksa, które pomimo upływu lat, a nawet całych dekad, nie tyle nie tracą na wartości, ile na niej ciągle zyskują.
Ambitnych, dobrze rokujących psychiatrów przekonanych o swoich niczym nieograniczonym wpływie na powierzonych im pacjentów przytrafiło się w kulturze popularnej całkiem sporo.
Szumne zapowiedzi, którymi raczył magazyn „Wizard” swoich czytelników tuż przed przejęciem serii „Hellblazer” przez Warrena Ellisa wydawały się całkowicie uzasadnione.
Fabuła „Mrocznej otchłani” sprowadza się do wyścigu, który trwa od dziesięcioleci pomiędzy graczami pamiętającymi między innymi pierwszy lot człowieka w przestrzeń kosmiczną w 1961 roku lub pierwsze lądowanie człowieka na Księżycu osiem lat później.
Filadelfia. Mania, przyjaciółka Flasha Thompsona posiadająca własnego symbionta, zostaje zaatakowana przez nieznanych mężczyzn, którzy siłą odbierają jej przybysza z kosmosu.
Lubin to młody chłopak, który pracuje na kasie w markecie, ma dziewczynę i pasję (akrobatykę rodem z cyrku), którą dzieli z paczką wiernych przyjaciół.
Żółć. Najtrudniejsze i najbardziej polskie z polskich słów, złożone z samych liter diakrytycznych. To sygnał, że tomik wierszy Łukasza Gamrota przeznaczony jest dla ludzi żyjących w tym konkretnym języku, tym krajobrazie, tej kulturze.
Sprawa jest prosta i skomplikowana jednocześnie. Tym razem Dex przyjmuje zlecenie od Mim Brakki – członkini popularnego zespołu rockowego, której ukradziono gitarę.
Na długo przed zakończeniem pamiętnego stażu Alana Moore’a w miesięczniku „The Saga of the Swamp Thing” stało się jasne, że każdy kolejny autor, któremu zarząd DC Comics powierzy postać Potwora z Bagien, delikatnie rzecz ujmując, nie będzie miał łatwego zadania.
Otwieram komiks na pierwszej stronie, czytam ciąg zdań: „Idzie biedaczka zrujnować sobie z nim życie. Niczym fala, która płynie, żeby rozbić się na skale. Trochę piany i do widzenia.”