„Ayako” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 16-06-2019 12:39 ()


Wcześniej „Do Adolfów” teraz „Ayako” - przyznać trzeba, że wydawnictwo Waneko umie wybrać mangowe perełki, które zadowolić powinny największych malkontentów. Prawie siedmiuset stronicowa cegła robi wrażenie nie tylko objętością, a Osamu Tezuka udowadnia w niej, czym zasłużył sobie na miano kultowego twórcy wywodzącego się z japońskiej szkoły komiksu. To jeden z tych mangowych tytułów, którymi można przekonać „niemangowców” do tego stylu.

Należy przy tym pamiętać, że „Ayako” to tytuł, który liczy już sobie ponad czterdzieści lat, więc np. styl rysowania nieco się już zmienił. Trzeba więc podejść do lektury z otwartą głową i pozytywnym nastawieniem do starej szkoły. To, że manga liczy sobie już słuszny wiek, zdradza jeszcze coś, co było dla mnie sporą niespodzianką, a dla niektórych zapewne pewną kontrowersją. Już we wstępie wydawcy zaznaczają, że Tezuka nie był rasistą i tłumaczą, że sposób przedstawiania przez niego ludzkich postaci jest pozbawiony poczucia wyższości ras. Tezuka jest chyba ostatnią osobą, którą można oskarżyć o sprzyjanie tej ideologii, więc tłumaczenia wydają się zbędne. Zresztą nawet podczas lektury trudno odnaleźć to, czym we wstępie „straszy” Waneko. Wydawca podszedł więc do sprawy na zasadzie „lepiej dmuchać na zimne” i w dzisiejszych chorych na poprawność polityczną czasach trzeba to zrozumieć.

Co ciekawe, manga ta jest bardzo odważna tudzież kontrowersyjna z zupełnie innego powodu. Japończyk porusza w niej bardzo trudne kwestie, które do dziś mogą szokować, a przecież trzeba pamiętać, że w 1972 roku były to wręcz tematy tabu, więc tym bardziej należy docenić odwagę autora i to jak znacząco wyprzedzał on swoją epokę. Ayako to tytułowa bohaterka, dziewczyna, która na skutek wielu zdarzeń staje się ofiarą rodzinnej przemocy, czego efektem jest trauma, którą przeżywa i z którą musi się mierzyć. Wykorzystywanie seksualne, związki kazirodcze, bratobójstwo, przemoc fizyczna - wątkami robiącymi na czytelniku nawet dziś kolosalne wrażenie można byłoby obdzielić kilka innych tytułów, a Tezuka wykorzystuje je w tylko jednym. Co należy podkreślić, nie robi z niego zlepka luźnych i nieprzemyślanych epizodów, a komponuje konsekwentną i doprawdy spójną całość.

A wszystko zaczyna się od wątku wojskowego i szpiegowskiego – w powojennej zawierusze, którą dotknięta była okupowana przez Amerykanów Japonia. Ten punkt wyjścia służy mangace do dalszych rozważań na tematy niemalże obyczajowe i dramatyczne. Całość jednak jest tak skonstruowana, że sensacyjny, niezwykle dynamiczny scenariusz nie schodzi na drugi plan, będąc równorzędnym partnerem dla reszty historii. Taka właśnie jest ta manga. Jest to tytuł, w którym przez cały czas coś się dzieje, jeśli zwalnia akcja sensacyjna, to Tezuka utrzymuje uwagę czytelnika czymś innym. Nie sposób powiedzieć jednoznacznie, kto tu jest bohaterem pierwszoplanowym, który wątek jest najważniejszy itp. Japończyk niezwykle zręcznie mieszał i żonglował poszczególnymi pomysłami, tworząc z nich ciekawą i wciągającą całość. Stworzył jednocześnie doskonałą galerię bohaterów, którzy są prawdziwą ozdobą komiksu.

To właśnie jest Tezuka uznawany za „boga mangi” w swojej najlepszej formie artystycznej. Niezwykle przemyślany, wielowątkowy scenariusz jest doskonale prowadzony, co sprawia, że nie jesteśmy w stanie oderwać się od komiksu. Jednocześnie, choć wykazuje się ogromną odwagą, to jednak nie stara się szokować tanimi chwytami. Wszystko, co ukazuje, ma swoje uzasadnienie w fabule komiksu. Dzięki temu „Ayako” jest niezwykle dojrzałą, momentami może tylko nieco naciąganą opowieścią dla starszego i wyrobionego czytelnika. Czytelnika, który doceni ten obyczajowy scenariusz, w którym nie brakuje jednak akcji i jej zwrotów czy sensacyjnych wątków. Japończyk z jednej strony pokazuje przykład patologii w rodzinie (która jednak ma prawo się zdarzyć), a z drugiej zręcznie opowiada o pierwszych latach po II WŚ, w których Japonia próbowała podnieść się z kolan i gdzie w dalszym ciągu nie wygasły światopoglądowe konflikty.

Jak to u Tezuki, dopracowany scenariusz podkreślony jest bardzo zręczną, efektowną i przyjemną dla oka kreską. Wyjątkowo – jak na Tezukę - realistyczną, oddającą nastrój opowieści. Japończyk nie zapomina jednak o tym, z czego słynie, czyli z filmowego sposobu prowadzenia narracji i układu kadrów, dużej ich dynamiki i przełamywaniem stereotypowych, czy inaczej ujmując, standardowych sposobów kadrowania. Daje się on też poznać jako twórca, który odnajduje się nie tylko w niewielkich kadrach skupionych na twarzach bohaterów, ale i na całostronicowych ekspozycjach ukazujących np. różnego rodzaju widoki. Trzeba przyznać, że kreska w tej mandze jest niezwykle sugestywna, a sceny erotyczne, których nie brakuje, ukazane są ze smakiem.

„Ayako” jest mangą, która zdecydowanie może się podobać. Dynamiczna z ciekawie wkomponowaną tragiczną sagą rodzinną. Pomysłowa i przemyślana. Odważna i nieprzekraczająca dobrego smaku. Tytuł, który nawet dziś, po tylu latach, robi na odbiorcy kolosalne wrażenie.

 

Tytuł: „Ayako”

  • Scenariusz: Osamu Tezuka
  • Rysunki: Osamu Tezuka
  • Wydawca: Waneko
  • Premiera: 07.05.2019 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 150x210 mm
  • Papier: offset
  • Druk: cz-b
  • Stron: 692
  • ISBN-13:9788380964730
  • Cena: 69,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus